Krzysztof Kozłowski (1931-2013)
Odszedł redaktor „Tygodnika Powszechnego”, twórca UOP
To „Kozioł”, jak go czule nazywaliśmy, wytyczał linię polityczną pisma. I pisał przez dziesiątki lat rubrykę wiadomości „Obraz tygodnia”. Mistrzowską kronikę opowiadania możliwie rzetelnie o Polsce i świecie mimo ograniczeń narzucanych przez państwową cenzurę.
To na „Obrazie” uczyliśmy się, jak pisać jak najzwięźlej i jak najcelniej. Podobnie wzorcowy mógł być styl publicystyczny Kozłowskiego. Unikający patosu i egzaltacji, realistyczny w ocenie wydarzeń, ale nigdy nie defetystyczny. Krzysztof, z wykształcenia filozof, z pochodzenia ziemianin, był demokratą w służbie Rzeczpospolitej.
Myślę, że – wybacz Krzysztofie, że zatrącę o patos – jego miłością nie był tylko „Tygodnik”, lecz także Polska. Dla odrodzonego państwa polskiego zasługi położył jako likwidator Służby Bezpieczeństwa i współtwórca Urzędu Ochrony Państwa, jako wieloletni senator RP (nigdy formalnie nie związany z żadnym stronnictwem politycznym, choć blisko związany, także politycznie, z Tadeuszem Mazowieckim, który niedawno temu zdążył go odwiedzić w szpitalu), jako uczestnik debaty publicznej po stronie umiaru, racjonalności, pragmatyzmu. Ani w czasach opozycji demokratycznej w PRL, której razem z całym Tygodnikiem bardzo sprzyjał i pomagał, ani w czasach pierwszej Solidarności, ani w ponurych czasach po jej zepchnięciu do podziemia, Kozłowski nie ulegał ani euforii, ani totalnej depresji.
Jego patriotyzm był zadaniowy. Zamiast wielkich słów i gestów wolał stawiać problemy i szukać sposobów ich rozwiązania. Z takim podejściem brał udział w procesie pokojowego przejścia z systemu niedemokratycznego do demokracji. Wtedy jeszcze z nieodłączną fajką w ręce przekonywał w kuluarach obrad Okrągłego Stołu ówczesnych partyjnych nadzorców mediów do wolności słowa.