Jedynie 58 proc. Polaków potrafiło wskazać Litwę na mapie. Mylono ją z Białorusią, wskazywano obwód kaliningradzki, a nawet Ukrainę. Cóż się dziwić, skoro – jak wynika z badań (przeprowadziły je TNS Polska i TNS Litwa) – połowa Polaków wie o świecie tyle, ile wyniosła ze szkoły. A czego polska szkoła uczy o Litwie? Że wspólnie walczyliśmy pod Grunwaldem, że unię polsko-litewską zawarto w Lublinie (w 1569 r.). Może coś z czasów międzywojnia, strzęp życiorysu Piłsudskiego. Do tego mickiewiczowski „Pan Tadeusz”. Źródłem wiedzy jest też oczywiście telewizja i Internet. Na Litwę jeździ mało kto i generalnie można zapomnieć, gdzie ten kraj leży.
Przyczyny konfliktu
Litwini, inaczej niż Ukraińcy czy Białorusini, nie jeździli do Polski pracować, nie sprzedawali na bazarach papierosów, wódki, benzyny. Polacy również nie szukali zarobku na Litwie, nie bywali tam zbyt często w celach turystycznych. Dlatego bardzo słabo się znamy.
Zaledwie 5 proc. ankietowanych Polaków odwiedziło kiedykolwiek Litwę. Są to zwykle ludzie z wyższym wykształceniem, zamożniejsi, bardziej mobilni i ciekawi świata, choć niekoniecznie mieszkający najbliżej wspólnej granicy. Litwa wyraźnie nie wydaje się Polakom atrakcyjna turystycznie, może z wyjątkiem Wilna, a ściślej – Ostrej Bramy i cmentarza na Rossie.
Litwini odwiedzają Polskę częściej: połowa ankietowanych była u nas przynajmniej raz, jedna trzecia twierdzi, że jeździła do Polski kilkakrotnie, zaś 5 proc. – że robi to regularnie. Często są to co prawda przejazdy tranzytowe, w drodze na Zachód, gdzie zwłaszcza młodzi Litwini szukają pracy.