Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Zespołowa porażka

Prof. Paweł Artymowicz komentuje „Raport” zespołu Antoniego Macierewicza

"Raport smoleński" zespołu Antoniego Macierewicza. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Stanisław J. Lec powiedział kiedyś, że można robić genialne rzeczy na siłę, tylko trzeba ją mieć.
Prof. dr. hab. Paweł ArtymowiczLeszk Zych/Polityka Prof. dr. hab. Paweł Artymowicz

W związku z pracami zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza nasuwa się pytanie: czy można na siłę udowodnić alternatywną wersję katastrofy smoleńskiej, w której prezydencki Tupolew z 96 osobami na pokładzie wybucha lub ulega innej awarii niezwiązanej z uderzeniem w przeszkody terenowe? Takie szokujące tezy usłyszeliśmy, nie po raz pierwszy, na konferencji prasowej zespołu w trzecią rocznicę katastrofy. Okazuje się, że nie można udowodnić. Podobnie jak nie udało się nikomu poprzeć dowodami rzeczowymi ani argumentami naukowymi wcześniejszych teorii: sztucznej mgły, rozpylonego helu, zamrożenia zasilania na "15 metrach" lub tezy, iż punkt TAWS 38 jest sprzeczny z prawdziwą trajektorią Tupolewa (co miało oznaczać, że raport komisji Millera jest sfałszowany). Dlaczego? Ponieważ wybuchów nie było. I to, w odróżnieniu od błędnych domysłów szerzonych przez Antoniego Macierewicza, można udowodnić.

Państwowe komisje badania wypadków lotniczych, w Polsce komisja Millera, a w Rosji komisja MAK, nie stwierdziły żadnych śladów wybuchu ani awarii samolotu. Były prowadzone w tym celu badania wraku. Naoczni świadkowie i zapisy rejestratorów potwierdziły te wyniki. Oprócz nich dodatkowe badania katastrofy podjęli niezależni badacze społeczni - inżynierowie, naukowcy, dziennikarze. Niektórzy z nich prowadzili swe prace w Smoleńsku (zespół Antoniego Macierewicza nie zrobił tego od połowy 2010 r.). Dobrym przykładem takich dociekań jest porównanie dokładnych zdjęć satelitarnych terenu katastrofy z trajektorią teoretyczną obliczoną na podstawie danych zapisanych w czarnych skrzynkach oraz nałożonym wykresem dźwięku zarejestrowanego w kabinie pilotów. Wyklucza ono hipotetyczne wybuchy (patrz

Reklama