W czerwcu 1828 r. bej Algieru Husajn ibn El-Husajn podejmuje konsula francuskiego Pierre’a Duvala. Dochodzi do gwałtownej sprzeczki, w trakcie której bej trzykrotnie uderza konsula packą na muchy. O tej straszliwej obrazie królestwa i narodu francuskiego przypomina sobie Karol X (najmłodszy brat zgilotynowanego Ludwika XVI, następca Ludwika XVIII), kiedy wobec wzrastających buntowniczych nastrojów postanawia poprawić swoje notowania dzięki zwycięskiej wojnie. 5 lipca 1830 r. hrabia Ghaisnes generał Louis de Bourmont zdobywa Algier, królowi nic to już jednak nie pomoże, w 24 dni później rewolucja trzech słynnych dni (Les Trois Glorieuses) zmiata go z tronu.
Ludwik Filip obejmuje po nim władzę z dobrodziejstwem inwentarza – częściowo podbitą Algierią – i nie bardzo wie, co z tym fantem zrobić. Nabytek jest cenny już choćby dlatego, że ogranicza wpływy angielskie w basenie Morza Śródziemnego. Żeby umocnić jednak panowanie nad nim, trzeba być gotowym na długą i kosztowną wojnę. Ludwik Filip waha się, hamletyzuje, ostatecznie… zabiera z Algierii 10 tys. żołnierzy, którzy potrzebni mu są w Belgii. Wówczas generał Bertrand Clauzel występuje ze śmiałym projektem. Proponuje powołać do walk na pustyni formację złożoną z cudzoziemskich najemników pod francuskim dowództwem. Będzie to tańsze, a przede wszystkim zaoszczędzi królowi niepopularności, którą powodują odsyłane do Francji trumny francuskich ojców, braci i synów. Któż by się bowiem przejmował losem jakichś nieznanych obcokrajowców? Grzebać ich można przecież byle gdzie i po cichu. Monarcha wyraża zgodę, zalecając wziąć pod broń w pierwszej kolejności wojaków z rozwiązanej właśnie gwardii szwajcarskiej, Niemców z burbońskiego regimentu przybocznego Hohenloche i „napływowe elementy zakłócające spokój w Paryżu”.