Od lutego w klubie PO pracował trzyosobowy zespół powołany na prośbę premiera, który miał wypracować wspólny projekt o związkach partnerskich. Poprzedni upadł w Sejmie między innymi głosami konserwatystów PO, już w pierwszym czytaniu, pod koniec stycznia. Zespół miał pogodzić ich pomysły z koncepcjami liberałów. Ci ostatni jednak nie zgodzili się na tak duże kompromisy, by powstał wspólny, klubowy projekt.
Umowa zamiast związku
„Ustawa o umowie partnerskiej” – tak nazywa się projekt ustawy regulującej relacje między osobami, które nie chcą lub nie mogą zawrzeć związku małżeńskiego. W piątek odbyło się ostatnie merytoryczne spotkanie trzyosobowej grupy posłów PO, którą premier zobowiązał do przygotowania jednego klubowego projektu w tej sprawie. Pierwszy projekt Platformy autorstwa posła Artura Dunina nazywał się „ustawa o związkach partnerskich”. Już sama zmiana nazwy to ukłon liberalnego skrzydła w kierunku konserwatystów, którzy obawiają się, że wprowadzenie pojęcia „związek partnerski” otworzy drzwi do zrównania praw osób homoseksualnych i konkubinatów z prawami małżonków.
- Zrezygnowaliśmy też z możliwości rejestrowania związku w Urzędzie Stanu Cywilnego. Umowę o zawarciu związku będzie można zawrzeć tylko przed notariuszem – mówi Artur Dunin. Konserwatystom bardzo zależało na tym, by umowę partnerską zastąpić oświadczeniem (również składanym tylko przed notariuszem). Chodzi o to, by dwie osoby pozostające w związku deklarowały w oświadczeniu, że są razem. Na to jednak nie chcą zgodzić się liberałowie, bo mają duże wątpliwości, czy formuła oświadczenia będzie wystarczająco wiążąca i zapewni związkom pozamałżeńskim realne uprawnienia.
Co zostało z pierwotnego projektu Dunina, który upadł w styczniu w Sejmie?