Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Medialny stan żebraczy

Przy stacji metra Centrum jest placyk muzyczno-proszalniczy. Niedawno widziałem tam skulonego i zawstydzonego młodzieńca z tekturowym przesłaniem: „Zbieram na II rok studiów. Nie bądź obojętny. Studiuję dziennikarstwo”. Obawiam się, że ukończenie studiów na tymże kierunku za użebrane pieniądze nie wyzwoli naszego desperata z jego żebraczego stanu. Bo dziennikarstwo przestaje już być zawodem, przeistaczając się w pewien rodzaj kondycji życiowej, i to marnej.

Trudno tu już nawet mówić o kryzysie. Raczej o dekonstrukcji. Sprawy zaszły tak daleko, że nie wiadomo, kto jest dziennikarzem, a kto amatorem i na czym ten zawód właściwie polega. Nie wiadomo, co jest publikacją, a co jest opinią prywatną, wyrażoną na piśmie i udostępnioną w Internecie. Zanikowi granic profesji towarzyszy zanik etosu i destrukcja korporacji. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich znalazło się w rękach propagatorów narodowej sprawy, a jego szef utrzymuje portal publikujący wykazy Żydów. Mało kogo to zresztą obchodzi, bo dziś dziennikarz to najczęściej wieczny „stażysta”, dostarczający w niebywałych ilościach i tempie „kontentu” na portale internetowe. Nic go nie obchodzi żadne SDP, a tylko to, czy utrzyma się w robocie i czy kiedyś dostanie etat. Oczywiście nie dostanie, bo po co, skoro na jego miejsce można zatrudnić stu innych „stażystów”.

Staranność i rzetelność dziennikarska również nie są w cenie. Nawet jeśli ktoś wie, na czym ona polega i jak pracuje się nad artykułem, to i tak nie ma szans wiedzy swej użyć. Materiał trzeba bowiem przygotować w parę minut, uprzedzając konkurencję, a ewentualne przeinaczenia i tak pójdą szybko w niepamięć.

Polityka 17-18.2013 (2905) z dnia 23.04.2013; Felietony; s. 151
Reklama