Konferencja, na której premier poinformował o dymisji Gowina była jedną z najspokojniejszych, właściwie bez pytań. Konserwatysta zastępuje konserwatystę – i to premier wyraźnie i po wielekroć akcentował. A więc Gowin stracił stanowisko nie ze względu na swoje poglądy, ale za ich zbytnią, szkodliwą w miejscu, jakie zajmował, ekspresję. Zastępuje go polityk przez media lubiany, doświadczony, bo był już ministrem w rządzie Jerzego Buzka, niekontrowersyjny, raczej schowany w cieniu niż obnoszący się ze swoim ideowym sztandarem. Można więc powiedzieć, że Tusk zwlekał, ale zmiany dokonał pod względem politycznym prawie wzorowo.
Dymisja Gowina była przesądzona od dawna, nieznany był jedynie jej termin. Resort sprawiedliwości nie powinien być twierdzą jednej ideologii, a szef tego resortu bez względu na swoje przekonania powinien zachować neutralność w sporach światopoglądowych, a nie stawać się ideologicznym szeryfem – to oczywiste. Nieskładne i poplątane wypowiedzi w sprawie zarodków, którymi rzekomo handluje się także z Niemcami, którzy dokonują na nich eksperymentów jedynie dymisję przyspieszyły.
Donald Tusk rzeczywiście wyznaje zasadę, że ministrowie mają mu zdejmować kłopoty z głowy, a nie ich przysparzać. Gowin przysparzał, nie tylko dlatego, że nie był tolerowany przez środowiska lewicowo – liberalne, które często przesadnie go krytykowały, także dlatego, że był bardzo łatwy do rozgrywania przez PiS i ożywiał ciągle marzenia o czymś czego już nie będzie, czyli o POPiS –ie. Budował swoją polityczną, ideową twierdzę, która przesłoniła to, co bardzo istotne, czyli jego autentyczny dorobek jako ministra sprawiedliwości. Gdyby częściej wypowiadał się tak, jak w swoim „słowie ostatnim” po dymisji, kiedy przedstawił dokonania swojego ministerstwa zapewne mógłby być oceniany inaczej - jako dobry minister. Tymczasem zdawało się, że celowo brnie w ideologiczne spory, jakby chciał przesłonić to, co jest naprawdę ważne w ministerstwie, którym kierował, jakby kariera ministra miała być jedynie odskocznią do czegoś innego. Ale do czego? Do własnej partii? Do wzmocnienia własnego bardzo słabego środowiska w Platformie? Do marszu po jakąś władzę? Przecież nawet konserwatysta Biernacki do tego kręgu nie należał.
Jarosław Gowin należy do kategorii polityków solistów, a tacy nie stworzą partii, nawet nie tworzą poważnych frakcji, co nie znaczy, że nie mogą przysparzać kłopotów. Zapewne ma rację premier, kiedy mówi, że Gowin bardziej przyda się w Sejmie, zwłaszcza, że klub Platformy jest słaby. Oczywiście pod warunkiem, że uzna, iż jednak przynależność do partii wymaga minimalnej choćby zdolności do gry zespołowej. Przyszłość Gowina na razie jest niewiadomą, zapewne także dla niego samego i to bez względu na to, co sam będzie mówił w najbliższych dniach i tygodniach, kiedy będzie musiał na nowo ułożyć sobie polityczne życie.
Jakim ministrem będzie Marek Biernacki? Jako szef ministerstwa spraw wewnętrznych i administracji może nie błyszczał, ale w kilku sprawach okazał się skuteczny – wspólnie z gen. Adamem Rapackim powołali CBŚ, pozbył się z resortu formacji wojskowych (GROM, Jednostki Nadwiślańskie), co było jeszcze spadkiem po PRL, przeprowadził policję przez trudny czas zapaści budżetowej (czas tzw. dziury Bauca). Ale też wypromował Zbigniewa Ziobrę, bo to przy Biernackim rozpoczęła się kariera Ziobry, który był jego doradcą, a potem został wiceministrem u Lecha Kaczyńskiego.
Biernacki miał bardzo dobrą opinię jako kierujący sejmową komisją śledczą badającą sprawę zabójstwa Krzysztofa Olewnika (z tego też czasu ma bardzo dobrą opinię u dziennikarzy). Nie angażuje się publicznie w polityczne bijatyki. W resorcie sprawiedliwości może odnieść pewien sukces, bo też wiele spraw i tak już jest wdrożonych – komisje kodyfikacyjne pracują, projekt ustawy o prokuraturze gotowy, choć ciągle budzi kontrowersje, zmiany w sądach zachodzą i trzeba je konsekwentnie wdrażać.
O większość spraw zadbali już poprzednicy, Biernacki może być zupełnie sprawnym kontynuatorem. A deregulacja zawsze należała do sfery ministra gospodarki, niech i ten pokaże, że potrafi.