Wielotygodniowa epopeja z odwoływaniem Jarosława Gowina z ministerialnej funkcji, mimo że zakończona w końcu jego zwolnieniem, nie pokazała siły Tuska. Trudno nie zauważyć, że w przypadku Gowina Tusk bohatersko walczył z problemem, który sam, na własne życzenie i wbrew ostrzeżeniom, w 2011 r. stworzył. I tak jest coraz częściej.
Przez pięć i pół roku Donald Tusk rządził według trzech wyraźnie dostrzegalnych zasad. Pierwsza: unikać niepopularnych reform, ponieważ są niepopularne i nie można tego robić ludziom („sami sobie przeprowadzajcie bolesne reformy”).
(…)
Trzecia zasada: Tusk długo jest łagodny, kluczy, unika zmian, także w swoim otoczeniu, aż nagle uderza jak tajfun, ogłasza jakiś kontrowersyjny projekt, wyrzuca ludzi, wprowadza popłoch i zamieszanie („Tusk się wściekł”).
Te metody długo wydawały się skuteczne, ale teraz nadchodzi ich zmierzch. Premier przez lata wyznawał pogląd (zaczerpnięty z Johna Graya, brytyjskiego teoretyka liberalizmu), że rządzenie polega nie na kreowaniu autorskich wizji, ale na reagowaniu na bieżące wyzwania i zagrożenia, bo to zmniejsza prawdopodobieństwo pomyłki. W efekcie jednak zamiast przywódcą został kimś w rodzaju kierownika jednostki wykonawczej państwa, naczelnym hydraulikiem kraju, konserwatorem kranu z ciepłą wodą…
Cały artykuł Mariusza Janickiego w najnowszym numerze POLITYKI – dostępnym w kioskach, w wydaniu na iPadzie i w Polityce Cyfrowej.