Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

My z wybuchu

Rozjechana kamienica w Słupsku

Uratowali się wszyscy mieszkańcy kamienicy przy Krasińskiego w Słupsku, 25 osób, nikt nie ucierpiał – cud, mówili nawet strażacy. Uratowali się wszyscy mieszkańcy kamienicy przy Krasińskiego w Słupsku, 25 osób, nikt nie ucierpiał – cud, mówili nawet strażacy. Hubert Bierndgarski / Reporter
Co się dzieje, gdy jest kamienica, a później nagle już jej nie ma.
Paweł W. urwał Fordem jedną żółtą skrzynkę z zaworami gazowymi. Kamienica wyleciała w powietrze – teraz będzie tu trawnik.Marcin Kołodziejczyk/Polityka Paweł W. urwał Fordem jedną żółtą skrzynkę z zaworami gazowymi. Kamienica wyleciała w powietrze – teraz będzie tu trawnik.

To jest najnowsza historia Słupska: 28 kwietnia 2013 r. około drugiej w nocy jechał Fordem przez miasto 32-letni Paweł W. z półtora promila alkoholu we krwi. Kierownica wypadła mu z rąk na rewitalizowanej za unijne pieniądze zabytkowej ulicy Krasińskiego i Paweł wjechał w kamienicę pod numerem 14.

Słupsk chwali się zabytkowymi kamieniczkami przy trasach wjazdowych do miasta. Niemcy budowali je w XVIII i XIX w., wojenni czerwonoarmiści palili, pokolenia w nich mieszkały, rodziły się i umierały, a Paweł W. urwał Fordem jedną żółtą skrzynkę z zaworami gazowymi. Kamienica wyleciała w powietrze – teraz będzie tu trawnik.

Mirek

Wstyd – przez całe życie Mirek był posadzkarz-glazurnik, a nagle zwykły pogorzelec. W bursie szkolnej mieszka z innymi pogorzelcami, siedzi na tapczanie w małym pokoiku i patrzy przez okno na czyjś kwitnący ogród działkowy. W innych pokojach ludzie też tak siedzą wpatrzeni w okna – my jesteśmy z wybuchu, mówią od dwóch tygodni na mieście, na przykład kiedy odnawiają umowy na spalone telefony komórkowe albo w sklepach meblowych starają się o duplikaty rachunków za nowe, popalone wersalki. Znów jakaś gazeta napisała o nich pogorzelcy – nie lubią tego słowa.

Mirek miał tak pięknie wyremontowane mieszkanie przy Krasińskiego, że nie chciało mu się nawet wychodzić. Parter, tylko kilka schodków do piwnicy po węgiel – ważne dla kogoś o kulach. Prywatna łazienka – luksus w kamienicy, bo sąsiedzi skazani byli na kąpiele w miednicach. A potem nagle noc, Mirek wygląda przez okno na ulicę, bo coś syczy, na chodniku leży żółta skrzynka, gazowy smród idzie do góry, Mirek łapie za kule, jedna kula upada, Mirek wali w drzwi do sąsiada Leona, a mimo że potem w gazetach pisali, że prosił, aby sąsiad opuścił lokal ze względu na gaz, Mirek krzyczał: wypierdalać, bo wybuchnie!

Polityka 20.2013 (2907) z dnia 14.05.2013; Kraj; s. 30
Oryginalny tytuł tekstu: "My z wybuchu"
Reklama