Przypomnijmy, że kilka lat temu posłowie prawie jednogłośnie (poza jednym, najpewniej przez pomyłkę) przegłosowali ustawę, która wszystkie pieniądze z kar wysyła do budżetu państwa. Teraz wszystkie partie proponują, by pieniądze przeznaczyć na poprawę bezpieczeństwa drogowego. Poza tym przedstawiono kilka bardziej radykalnych pomysłów.
Gdzie i jak ustawiać fotoradary? Co zaskakujące, najbardziej przyjazna kierowcom łapanym przez fotoradary okazuje się Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry, znanego z upodobania do surowych kar. Z 600 rozstawionych dziś na polskich drogach fotoradarów chce zostawić najwyżej 60 i to tylko przy szkołach i szpitalach. Może liczyć w tej sprawie na poparcie Ruchu Palikota. PiS chce rozstawiać fotoradary według innego klucza: jedynie w miejscach szczególnie niebezpiecznych, czyli takich, gdzie na odcinku co najmniej kilometra w ciągu ostatnich pięciu lat doszło do co najmniej 10 wypadków spowodowanych przekroczeniem prędkości.
SLD nie chce redukować liczby fotoradarów, ale proponuje zlikwidować kaskadowe pomiary prędkości i stawiać fotoradary w odległości co najmniej pięciu kilometrów od siebie. Sojusz będzie też forsować zapis, by skrzynka w konkretnym miejscu stawała na 40 miesięcy, a po trzech latach chce weryfikacji, czy i jak fotoradar wpłynął na poprawę bezpieczeństwa. PiS chce też, by Inspekcja Transportu Drogowego (ITD) nie miała już prawa namierzać niepokornych kierowców, poruszając się nieoznakowanymi samochodami z wideoradarami oraz z powietrza (drony, helikoptery). Prawo to zachowałaby tylko policja. W tym punkcie PiS ma pełne poparcie Sojuszu.
Wszyscy zgodzili się co do tego, że tylko ITD lub Ministerstwo Transportu powinny decydować o rozlokowaniu fotoradarów.