Piątkowe popołudnie przesiedziałem w szpitalu, bo mój nastoletni syn potłukł się w szkole. Żeby spędzić w gabinetach łącznie jakieś 15 minut, musiałem czekać ponad trzy godziny. Jeden i ten sam lekarz robił badania USG i opisywał zdjęcia rentgenowskie; jedyna chirurg schodziła co jakiś czas z oddziału. Na korytarzach czekały dziesiątki innych pacjentów z dziećmi, niektórzy przyjechali z innych szpitali, bo tam kolejka była jeszcze dłuższa. I oczywiście narzekali: na służbę zdrowia, oświatę, niezdrową żywność, dostało się posłowi Niesiołowskiemu i oczywiście premierowi.
Można zapytać: jaki to ma związek z sondażem, w którym PiS (26 proc.) po raz pierwszy od sześciu lat przeskoczył Platformę (23 proc., zresztą różnica jest wciąż w granicach błędu statystycznego)? I obruszyć się, że to jakaś kuchenna socjologia: próba niewielka, mocno niereprezentatywna, a w szpitalach jak nigdzie Polacy lubią narzekać. Ale w codziennych rozmowach słyszy się coraz bardziej, ze coś jest na rzeczy.
I potwierdzają to inne profesjonalne badania. Według CBOS rząd Tuska z 25-proc. poparciem już w kwietniu był najgorzej oceniany od początku pierwszej kadencji. Zaufanie dla Tuska – 34 proc. - w kwietniu było prawie równe z zaufaniem do Jarosława Kaczyńskiego, w maju może spaść niżej. Wygraną, może nawet miażdżącą PiS w wyborach 2015 r. wieszczą wstępne wyniki poważanej „Diagnozy społecznej” prof. Janusza Czapińskiego. Z niedawnego raportu centrum analitycznego Polityka Insight wynika, że Platforma od wyborów w 2011 r. straciła ponad jedną trzecią wyborców...
Niepokojące dla Platformy wiadomości przynoszą szczegóły piątkowego sondażu. Spada deklarowana frekwencja, a wiadomo że to sprzyja partii Kaczyńskiego –elektorat PiS jest bardziej karny. A wyborcy PO się demobilizują: do wyborów nie chcą iść między innymi ludzie w wieku 24-35 lat, pracownicy usług, mieszkańcy średnich miast, niepraktykujący religijnie - a w tych wszystkich grupach Platforma była mocna. PO przegrywa z PiS, choć minimalnie, wśród wszystkich roczników oprócz 45-55-latków.
Co się dzieje? Można wymieniać wiele przykładów konkretnych porażek rządu, konfliktów z różnymi grupami wyborców i medialnych awantur, ale nie w tym rzecz. Liczy się bardziej suma tych błędów, Platforma nieuchronnie się zużywa. Polacy są zmęczeni rządami Tuska, bardzo długimi jak na nasze warunki. Trzeba sobie uświadomić, że najmłodsi głosujący w wyborach 2015 r. mieli 10 lat, gdy premier obejmował władzę.
W efekcie decyzje, które byłyby jeszcze niedawno obracane na korzyść Tuska, dziś są krytykowane. Ot, choćby „matki I kwartału” - założę się, że rok temu przyznanie im dłuższych urlopów macierzyńskich byłoby powszechnie przywitane przychylnie: premier słusznie wycofał się z błędu. Dziś mówi się o słabości Tuska. Coraz częściej media krytykują premiera, a w internecie krąży coraz więcej prześmiewczych memów.
Najbardziej rząd obrywa za… swoje priorytety: gospodarkę, służbę zdrowia i oświatę. Podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego na początku tygodnia w każdym panelu słychać było litanię skarg na Jacka Rostowskiego, uważanego przez biznes za superpremiera. Z badań wynika, że coraz więcej Polaków boi się utraty pracy. Tusk przez lata mówił o zwiększaniu nakładów na oświatę i reformowaniu służby zdrowia, ale efekty - jak widać - wyborców nie zadowalają.
Oczywiście nie można mówić o końcu Platformy: wciąż pozostaje bardzo silną partią, ma premiera, rząd, władzę w 16 województwach, największych miastach... Ma też wciąż duży potencjał do odbudowy poparcia. Ale teraz będzie trzeba wiosłować pod prąd.