Liderem wśród partii i to już nieprzypadkowym, niekwestionowanym jest Prawo i Sprawiedliwość, ale do spełnienia się marzenia Jarosława Kaczyńskiego o samodzielnym rządzeniu jest jeszcze daleko. Być może będzie nawet tak, że po drugiej turze, w której zmierzą się Jerzy Wilk, kandydat PiS i Elżbieta Gelert kandydatka PO PiS prezydentury jednak nie dostanie, chociaż - i pokazała to pierwsza tura - zdolność mobilizacji elektoratu PiS jest ogromna, a druga tura przypadnie już w okresie wakacyjnym, kiedy zaczynają się urlopowe wyjazdy i typowy wyborca Platformy bardziej myśli o urlopie niż o wyborczej urnie. Być może PiS, które zdobyło najwięcej mandatów w radzie miasta nie będzie również w Elblągu rządzić, choć już zaleca się do SLD i niczego nie wyklucza.
To będzie jedna z ważniejszych prób rzeczywistej zdolności koalicyjnej partii Jarosława Kaczyńskiego. Można wprawdzie twierdzić, że w sprawach lokalnych należy się układać inaczej niż na szczeblu centralnym, ale sam proces przełamywania oporów i przeszłości jest wskazówką, co może zdarzyć w przyszłości, także na wyższych szczeblach.
Platforma oczywiście dostała w Elblągu lanie, choć nie takie na jakie zanosiło się po odwołaniu prezydenta i rady miasta. Miała 14 mandatów, teraz ma 7, ale zarazem ma zdolność do zawierania koalicji, a jej kandydatka realną szansę na prezydenturę, co będzie miało wpływ na przyszłe koalicje. Jeśli idzie o partyjne „uzyski”, SLD może ogłosić sukces. Ma 5 mandatów, jest pożądanym koalicjantem, ale jednak 11 proc. głosów oddanych na kandydata na prezydenta nie może Leszka Millera zadowalać. W sondażach miewa wszak więcej, a ambicje zdecydowanie o wiele większe. Satysfakcję może czerpać głównie z faktu, że konkurencja czyli Ruch Palikota ( w szerszym wcieleniu Europa Plus) poniósł w Elblągu kompletną klęskę.