Platforma wygląda momentami tak, jakby zstąpiła do piaskownicy. Scena z niedawnej konwencji PO w Chorzowie, którą opowiada polityk siedzący tam w pierwszym rzędzie: – Marszałek Sejmu Ewa Kopacz zganiła wicemarszałka Cezarego Grabarczyka za to, że wstał i bił brawo po przemówieniu Grzegorza Schetyny.
Szeregowy poseł PO: – W autokarze z Chorzowa jednym z tematów było zachowanie schetynowców. Z ociąganiem wstawali, gdy Donald Tusk wchodził do sali, pierwsi siadali, a inni delegaci robili mu owację na stojąco.
Gdy od partii rządzącej odwracają się wyborcy, jej politycy obserwują się baczniej niż kiedykolwiek. Kto klaszcze entuzjastycznie, a kto zdawkowo. Kto po przemówieniu wstaje pierwszy, a kto ostatni. Nieistotne wcześniej gesty nabierają znaczenia; posłowie z tylnych rzędów z mowy ciała liderów próbują wywnioskować, co dzieje się na szczycie. Klimat w partii jest najgorszy od lat.
Obserwacja polityka z ostatniej sesji europarlamentu w Strasburgu: – Rok, dwa lata temu otoczka posiedzeń była inna. Strasburg sprzyja integracji, zawsze kwitło tu życie towarzyskie. Platformersi trzymali się razem, chodzili na imprezy. Teraz zobaczyłem cztery nieprzyjazne sobie grupy. Pretensje, złośliwości, niechęć.
Mechanizm, który do tego doprowadził, jest banalnie prosty. W PO, jak w każdej partii, zawsze były napięcia. Dziś przybierają na sile, bo partia traci poparcie i politycy próbują na nowo się w niej umościć, a miejsca jest coraz mniej. Przy takich sondażach kilkudziesięciu posłów ma przed sobą, mówiąc oględnie, perspektywę przerwy w karierze parlamentarzysty.