Prawa wyznawcom judaizmu do protestów nie odmawiam. Rozumiem ich frustracje, bo problem jest poważny – muszą w jakiś sposób zaopatrzyć koszerne kuchnie. Ale czy to powód do erupcji takiej histerii? Z pewnością oczekiwałbym bardziej stonowanych reakcji po „Starszych Braciach w Wierze”. Szczególnie, że wśród motywów, którymi kierowali się posłowie uchwalając ustawę, doszukują się pobudek antysemickich (choć można by również i antyislamskich, bo zakaz dotyka też muzułmanów, którzy jak na razie nie zabrali głosu). Szkoda, że twórcom listów protestacyjnych z kraju i za granicy nie przyszło do głowy, że zakaz czegoś, co wiąże się z ogromnym cierpieniem jest wystarczającym powodem.
Równie zadziwiający jest argument podnoszony chociażby przez rabina Michaela Schudricha, że rytualny ubój nie jest wcale tak okrutny, jak się mówi i pisze. Zacytuję więc Czcigodnemu Rabinowi fragment artykułu z POLITYKI, autorstwa Agnieszki Sowy: „poganiane elektrycznym pastuchem, wchodzą pojedynczo do stalowej komory w kształcie walca. Walec zamyka się, krowa musi wystawić głowę przez jedyny otwór. Stalowe pudło obraca się o 180 stopni, krowa leży w klatce do góry nogami, pneumatyczny chwytak unieruchamia jej głowę, wyginając szyję do tyłu. Rzezak wypowiadając słowa modlitwy podrzyna zwierzęciu gardło. Krew chlusta do góry. Walec wykonuje następne pół obrotu, krew leje się już zgodnie z prawami fizyki. Walec otwiera się i krowa wypada na stalową kratownicę. Co któraś wychodzi o własnych siłach, wierzga i rzuca głową, czasem wstaje i – mimo że wszystko jest śliskie od krwi – próbuje uciec.