Od Guziała, który sam siebie określa jako człowieka lewicy, wspiera mniejszości seksualne, można by oczekiwać nieco innej wrażliwości. Bo jak tego nie odczytać jako sugestii, że kobieta w jakimś sensie gwałt sprowokowała, a co za tym idzie sama jest sobie po części winna.
Tyle artykułów, programów, kampanii społecznych. Tłumaczenia, że taka postawa otoczenia pogłębia traumę ofiar. Przekonywania, że ani krótka spódnica, ani spacer ciemną ulicą, ani fakt, że kobieta jest pijana albo pod wpływem narkotyków nie jest żadnym usprawiedliwieniem dla sprawców.
W Wielkiej Brytanii w tych ostatnich przypadkach prawo nawet ocenia ich surowiej, bo wykorzystali bezradność kobiety. Wydawało się, że tłumaczenie gwałtu strojem, albo przebywaniem w nieodpowiednim miejscu to pogląd z innej epoki; że jednak coś się w tej kwestii w Polsce zmieniło. Okazuje się, że nie do końca. Gwałt jest dla kobiety potworną tragedią, o czym Piotr Guział wie, bo o tym także pisze na twitterze.
Wystarczy trochę wyobraźni i empatii by zrobić krok kolejny i zrozumieć, że sugerowanie ofierze choćby cienia winy jest po prostu okrucieństwem. W przypadku gwałtu winny jest zawsze sprawca.