Choć w katastrofie pod Smoleńskiem rozbił się jeden Tu-154M, to katastrofa pociągnęła za sobą ruinę również drugiej maszyny. Samolot o numerze bocznym 102 w dniu katastrofy przechodził gruntowny remont w zakładach w rosyjskiej Samarze. W wartym 28 mln zł zamówieniu zapisano gruntowny remont silników, kadłuba, modernizację przyrządów i remont wnętrza. Właściwie wyremontowano całą maszynę, co zapewniało jej użytkowanie do 2015 r. Na stan polskich Sił Powietrznych samolot oficjalnie wrócił 10 września 2010 r. Od czasu remontu nie przewiózł jednak żadnego najważniejszego pasażera w państwie. – Nie było zgody na loty VIP. Latało się tylko dla podtrzymania uprawnień pilotów i resursów maszyny – mówi jedna z osób, która służyła w 36 Specjalnym Pułku Lotnictwa Taktycznego i latała z vipami.
Rozwiązanie specpułku minister obrony narodowej ogłosił 4 sierpnia 2011 r. W październiku 2011 r. Tu-154M o numerze bocznym 102 po raz ostatni wzbił się w powietrze. Maszyna trafiła na lotnisko w Mińsku Mazowieckim. Równocześnie odeszła z wojska większość pilotów, którzy mieli uprawnienia do latania na Tu-154. Pozostali stracili uprawnienia, bo nie mieli się na czym szkolić. Samolot poddawano jedynie okresowym przeglądom. Co kilka miesięcy wykorzystywała go również Prokuratura Wojskowa badająca przyczyny katastrofy w Smoleńsku. Po raz ostatni prokuratorzy przeprowadzali na samolocie eksperyment trzy tygodnie temu. Dotąd było już pięć eksperymentów z wykorzystaniem bliźniaczego Tupolewa i według prokuratury planowane są następne. Bez względu na to, kiedy się zakończą, samolot i tak już raczej nie będzie latał. – Po dwóch latach postoju remont kosztowałby krocie. W zasadzie nie ma to już żadnego uzasadnienia ekonomicznego. Jeśli ten samolot gdzieś wyląduje, to tylko w jednym z muzeów lotnictwa – mówi ekspert rynku lotniczego.