Gdy tuż po wakacjach Donald Tusk ogłosił, że uderzy w Otwarte Fundusze Emerytalne, z Platformy zdążył wyjść Jarosław Gowin, koalicja schudła do 232 posłów i zaczęły się pytania o stabilność sejmowego zaplecza rządu. Ale to niekoniecznie najważniejsza konsekwencja zapowiedzi premiera. Potencjalnie groźniejsze dla Tuska jest zachowanie europosła PO Jerzego Buzka, byłego premiera, za którego rządów OFE powstały. A Buzek zareagował natychmiast i bardzo krytycznie.
„Propozycja prowadzi do demontażu drugiego kapitałowego filara. Pomoże to doraźnie ograniczyć poziom deficytu budżetowego, ale nie gwarantuje ani trwałej poprawy stanu finansów publicznych, ani zapewnienia ekonomicznego bezpieczeństwa ubezpieczonych. Jest to zatem propozycja szkodliwa dla polskiej gospodarki” – głosi oświadczenie jego i byłego wicepremiera Jerzego Hausnera, obficie cytowane przez media. Buzek powtórzył krytykę planów rządu w wywiadach dla Radia Zet i TVN24. Stawia rządowi fundamentalne zarzuty – że demontuje ważną umowę społeczną, a ministrowi finansów Jackowi Rostowskiemu, który będzie twarzą reformy OFE, zarzuca nierzetelność. Jak na polityka rządzącego ugrupowania – to niemało.
Innym niż rząd tonem mówił też o udziale Polski w interwencji w Syrii – gdy Tusk zdecydowanie go wykluczył, Buzek niuansował, że trzeba rozważyć za i przeciw. Przez media przemknęła z kolei wypowiedź Tuska, który na jednym ze spotkań z politykami Platformy miał powiedzieć, że nie chce skończyć jak Buzek. To musiało zaboleć – w 2001 r., po czterech latach rządzenia, jego ugrupowanie nie sforsowało nawet progu wyborczego.