Juliusz Ćwieluch: – Przyszedłem porozmawiać o pana nałogu.
Janusz Piechociński: – W rodzinie mówią, że jestem grzyboholikiem. Przyznaję, że to już nie jest pasja, tylko nałóg.
Jakie ma pan objawy?
Kiedyś, po bardzo udanym wieczornym grzybobraniu, zerwałem się skoro świt na dogrywkę. Żona mówi: gdzie ty lecisz? Byłeś przecież wczoraj, nic tam już po tobie nie zostało. Poszedłem. Zebrałem wtedy tylko sześć grzybów i przynajmniej wiem, że jestem dobrym grzybiarzem.
A co pan robi z owocami nałogu?
Konsumuję, suszę, marynuję. Ale ostatnio to coraz częściej już tylko rozdaję. Jak przejeść 300 kg grzybów? Bo w zeszłym roku tyle tego było. W tym roku skromniej, bo na razie zaledwie 150 kg.
(…)
Zabrał pan kiedyś Donalda Tuska do lasu?
Nie, ale kilkakrotnie przyniosłem mu grzyby. Tak samo zresztą jak i ministrowi Rostowskiemu.
To dziwne, że wiadomość o przeszczepie wątroby u premiera Rostowskiego jakoś mnie ominęła.
Też tak żartowaliśmy z premierem, bo jak mu mówiłem, że dałem Rostowskiemu koszyk grzybów, to ten akurat nie pojawiał się na głosowaniach. A jak przyszedł, to mówię, do Donalda, zobacz taka z niego twarda bestia, że nawet sromotnik go nie ruszył. Ale to takie małe złośliwości na fali naszej szorstkiej przyjaźni…
Cała rozmowa Juliusza Ćwielucha z Januszem Piechocińskim w aktualnym numerze POLITYKI– dostępnym w kioskach, w wydaniach na iPadzie, Kindle i w Polityce Cyfrowej!