Obowiązują dwie wersje życiorysu Andrieja Żukowca. Jedna, którą sam opowiada, i druga, sądowo-białoruska. Ale sąd nad Żukowcem odbył się nie na Białorusi, lecz w Białymstoku, chociaż na podstawie dowodów przedstawionych przez prokuraturę z Mińska. Do sentencji wyroku nawet sam dyktator Aleksandr Łukaszenka nie mógłby mieć zastrzeżeń – Żukowiec za oszustwo bankowe został skazany na trzy lata więzienia. Ten wyrok zdziwił nawet oskarżyciela Andrzeja Śliwskiego, który domagał się dwóch lat – ale w zawieszeniu. Sędzia Szczęsny Szymański był surowszy.
Andriej Żukowiec uciekł z Białorusi w 1999 r. Miał wtedy 29 lat. Zamieszkał w Polsce, na Podlasiu, bo chciał być bliżej ojczyzny. Dzisiaj uważa, że popełnił błąd. Gdyby osiadł na Mazowszu, Śląsku, wszystko jedno gdzie, byle nie w okolicy Białegostoku, jego sprawą zajmowałby się inny prokurator i wyrok wydawałby inny sędzia. Żukowiec sądzi, że sprawiedliwszy.
Życiorys według Żukowca
Urodził się w Kazachstanie, gdzie za Stalina wywieziono jego rodzinę. Na Białoruś wrócili w 1982 r. Andriej skończył w Mińsku liceum i uniwersytet, jest magistrem chemii. Kiedy rozpadał się Związek Radziecki, odbywał służbę wojskową. W jednostce głosował za niepodległą Białorusią – trafił na dziesięć dni do jeszcze radzieckiego aresztu. Drugi areszt zaliczył już za Łukaszenki, za udział w nielegalnym zgromadzeniu. Był już wtedy biznesmenem i rozsądek podpowiadał, aby robić interesy, a nie politykę, ale nie zawsze słuchał rozsądku.
Pierwszy kapitał zdobył na mińskiej giełdzie towarowej. Handlował tam, jako broker, wszystkim, czego nie potrafiły sprzedać państwowe fabryki. Poznał pewnego Rosjanina, byłego oficera armii radzieckiej. Aleksiej Ż. to człowiek światowy, jego jednostka przez lata stacjonowała w NRD.