Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Ruchy i odruchy

Tydzień w polityce według Paradowskiej

W minionym tygodniu zyskaliśmy szerokie grono specjalistów od zabezpieczania imprez masowych, zwłaszcza marszów.

Prawie każdy z uczestników licznych medialnych dyskusji doskonale wiedział, jak taki marsz należało zabezpieczać, aby do incydentów nie doszło, i wiedział również, że policja nie miała o tym pojęcia. Za tę całą niekompetencję stanowiskiem powinien oczywiście zapłacić przynajmniej minister spraw wewnętrznych. Tylko bardzo radykalna opozycja żądała dymisji całego rządu, a jeszcze bardziej radykalna rozwiązania Sejmu, co staje się już trwałym elementem gry, bo i przy okazji dymisji ministra Sławomira Nowaka pojawiły się takie postulaty.

Jako osoba niepotrafiąca manewrować zwartymi oddziałami policyjnej prewencji, a także rozproszonymi agentami, uważam, że policja spisała się zupełnie dobrze. Warszawy nie zdemolowano, straty materialne nie są duże, jak na tak gorącą i konfrontacyjnie nastawioną manifestację. Choć błędem było niezabezpieczenie rosyjskiej ambasady. Jednak za błąd o wiele większy uważam trwającą od lat niewzruszalność prawa umocnionego kolejnymi werdyktami Trybunału Konstytucyjnego, stanowiącego, że władze miejskie nie mają nic do gadania w sprawie trasy manifestacji, bo zależy ona tylko od organizatora. Chyba że uciekną się do kruczków i na przykład rozpoczną remonty ulic, bo roboty drogowe mogą zagrażać bezpieczeństwu demokracji i wtedy można negocjować zmianę trasy.

Ów dyktat organizatorów trwa od początku lat 90. Już w 1992 r. minister spraw wewnętrznych próbował ograniczyć trasę marszu Jarosława Kaczyńskiego pod Belweder, gdzie spalono kukłę agenta Bolka. Przegrał w TK, bo wolności zgromadzeń ograniczać nie wolno. Nie wiem, czy nie przegrają w trybunale zwolennicy odsłoniętych twarzy manifestantów, za czym świat polityczny zaczął się nagle gremialnie opowiadać, choć kiedy prezydent Komorowski to zaproponował, okrzyknięto go zwolennikiem totalitaryzmu.

Polityka 47.2013 (2934) z dnia 19.11.2013; Komentarze; s. 6
Oryginalny tytuł tekstu: "Ruchy i odruchy"
Reklama