Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Wilki zjadły wśród przyjaciół

Waldemar Skrzypczak podał się do dymisji

Generał Waldemar Skrzypczak podał się do dymisji. A premier pewnie ją przyjmie. Dla wojska to zła wiadomość. Lobbyści raczej nie będą rozpaczali.

Donald Tusk jeszcze we wtorek publicznie chwalił swojego wiceministra obrony narodowej. – Minister Skrzypczak realizuje politykę modernizacji w sposób niezwykle sprawny, skuteczny i otwarty. To nie jest człowiek, do którego miałbym jakiekolwiek podejrzenia – mówił we wtorek. Przez te dwa dni niewiele się zmieniło. Po prostu rząd ma coraz gorsze notowania, a Skrzypczak przyciągał ostrzał jak piorunochron gromy.

Z politycznej kalkulacji wynikało, że łatwiej pożegnać się z jednym wiceministrem, niż stracić cały resort. Krytyka pod adresem Skrzypczaka coraz częściej rozciągała się również na Tomasza Siemoniaka. A w tej grze nie ma fair play. Autorką jednego z zawiadomień złożonych do prokuratury na generała Waldemara Skrzypczaka była osoba, która utrzymywała z nim przyjacielskie kontakty. Pisze o tym nawet w liście otwartym do premiera Tuska. Zamieszcza w nim skany smsów. Jak mówi mądrość ludowa – Boże strzeż mnie przed przyjaciółmi, przed wrogami obronię się sam.

W sprawach towarzyskich generał Skrzypczak mądrości jednak nie zachowywał. Media opisały jego bujne życie towarzyskie. W kontaktach z biznesem również nie zachował zalecanego dystansu. Z prezesami zachodnich koncernów był na ty. Z lobbystami spotykał się na kolacjach we własnym domu. Czy przy okazji złamał prawo? Jak dotychczas żadne mocne dowody na to nie ujrzały światła dziennego. A sądząc po tym, co wyciągnięto, kopano głęboko.

Znając życie, toczące się w jego sprawie śledztwa zakończą się umorzeniami. Pozbawiony władzy Skrzypczak nikogo nie będzie już interesował. Jeśli jego zastępca utrzyma linię Skrzypczaka, to pewnie i on szybko wejdzie na celowniki. Na armię zamierzamy wydać w najbliższym czasie 130 miliardów złotych.

Reklama