To jest wojna
Generał Skrzypczak mówi o okolicznościach swojej dymisji [najnowsza POLITYKA]
Juliusz Ćwieluch: – Sprawa listu to wisienka na torcie. Dla przeciętnego człowieka kompletnie niezrozumiałe było pozbawienie pana dostępu do informacji niejawnych. Widać służby coś jednak na pana miały.
Waldemar Skrzypczak: – Jakby miały, to już bym siedział. Chętnie opowiem o roli służb, bo przez te półtora roku w ministerstwie sporo się napatrzyłem. Widziałem, co robiła Służba Kontrwywiadu Wojskowego. I utwierdziło mnie to w przekonaniu, że ta służba wcale nie jest nakierowana na ochronę systemu, którym ja kierowałem, a wręcz przeciwnie. Dziwne, że nie wyszukuje się obcych agentów, którzy są w moim przekonaniu bardzo aktywni w kontekście modernizacji armii i rozwoju polskiego przemysłu zbrojeniowego. A w Polsce szpieguje się polskich żołnierzy. Co parę miesięcy zmieniano mi oficera SKW, z którym oficjalnie się kontaktowałem, bo uznawano, że wspiera moje działania. W ich pojęciu to go dyskwalifikowało.
Służby grają własną grę?
Ja mam wrażenie, że służby wymknęły się spod kontroli. A z pewnością mają poważne problemy z doborem kadrowym. Niedawno okazało się, że pocztą dyplomatyczną z Bałkanów przemycany był alkohol dla SKW, czyli popełniono przestępstwo. Zdarzało się, że 80 butelek miesięcznie. Lokale operacyjne były wykorzystywane jako regularne mieszkania dla oficerów. Oszczędzali w ten sposób na czynszu. To jest zwykła deprawacja. A ci ludzie mają ogromny wpływ na całe wojsko. To oni decydują, komu przyznać certyfikat, a komu nie. Nie podobasz się im i jesteś skreślony. Tylko…
Cała rozmowa Juliusza Ćwielucha w najnowszym numerze POLITYKI – dostępnym w kioskach, w wydaniach na iPadzie, Kindle i w Polityce Cyfrowej!