Po tragedii w Kamieniu Pomorskim klasa polityczna zaczyna z dnia na dzień ścigać się na pomysły walki z pijanymi i naćpanymi kierowcami. Siłą rzeczy pojawiające się w takim trybie propozycje są dyskusyjne – a to z prawnego, a to z pragmatycznego punktu widzenia.
Równocześnie policjanci z różnych komend zaczynają – dopingowani oczywiście przez swoich szefów – rywalizować w akcjach kontroli trzeźwości (skądinąd jednym z efektów są niebezpieczne pościgi za tymi, którzy próbują je ominąć). Wszystkiemu gorliwie kibicują dziennikarze.
Z kolei po tym, jak media skrupulatnie odliczają (opatrując to stosownie groźnymi tytułami), ile dni pozostało jeszcze do wyjścia z więzienia Mariusza Trynkiewicza (i jeszcze jednego podobnego mu zwyrodnialca), zostaje przeforsowana dyskusyjna ustawa dotycząca izolacji niebezpiecznych przestępców już po odbyciu przez nich kary. Dzieje się tak, pomimo że w większości prawnicy tym razem są zgodni: nowe przepisy naruszają fundamentalne zasady prawa karnego. Jeśli zaś niektórzy bronią nowych rozwiązań, czynią to – jak sami przyznają – bez przekonania i za pomocą dziwnego argumentu o „stanie wyższej konieczności”.
W końcu opozycja atakuje premiera za rzekomą zwłokę w ogłoszeniu ustawy, a szef rządu publicznie się tłumaczy, zaś szef resortu spraw wewnętrznych zapowiada, że policja i w tym przypadku nie pozostanie bezczynna. Nie wyjaśnia jednak, na czym miałoby to polegać – co znowu budzi pytania choćby o podstawy prawne oraz czas trwania i zakres operacji. A wszystkiemu ponownie sekundują media.
Tymczasem oba przypadki są tylko symbolami problemów, o których wiadomo było od dawna. Dawno więc można było się nimi zająć, używając zwykłych procedur ustawodawczych. Rozwiązywanie ich na chybcika, pod presją oburzenia opinii publicznej i politycznej gry kończy się przyjmowaniem rozwiązań na dłuższą metę nieskutecznych: trudnych do wykonania w praktyce, pełnych luk, łatwych do podważenia przed Trybunałem Konstytucyjnym lub zakwestionowania w Strasburgu. A w końcu kolejnymi lamentami o nieskuteczności państwa, ośmieszaniem jego organów (na przykład policji i prokuratury) i dalszą dewaluacją prawa.