Kraj

Rolka

Jesienią ubiegłego roku podczas meczu Lecha z Widzewem na poznańskim stadionie kibole Lecha krzyczeli: „Waszym domem Auschwitz jest, cała Polska o tym wie”, „Jazda z Żydami”, „Do gazu”.

Policji to nie przeszkadzało, organizatorom także. Na nieszczęście napisały o tym gazety, więc prokuratura wszczęła śledztwo. Chyba po to, by je umorzyć. Nie było żadnego nawoływania do nienawiści narodowościowej czy rasowej, a w ogóle – mówiła rzeczniczka prokuratury – takie śpiewy i hasła nie są przestępstwem, bo padły podczas wydarzenia sportowego. Okrzyk w restauracji „Żydzi do Auschwitz” prokuratura uznałaby zapewne za wydarzenie kulinarne.

Życie jednak idzie naprzód i każda sytuacja może się powtórzyć w tzw. wersji bardziej dynamicznej. Ot, ktoś na poznańskim stadionie złamie nogę (komuś, oczywiście) albo ktoś kogoś dźgnie nożem. Bez nienawiści narodowościowej czy religijnej, ale za to śmiertelnie. I wtedy co? Rząd z szybkością światła zabierze się do roboty. Powoła sztab kryzysowy, przedstawi kolejne napisane na kolanie prawne rozwiązania oraz dodatkowo każe wszystkim nosić czapeczki z napisem, że słowo stadion jest pochodzenia greckiego.

Po co piszę o tragedii, do której na szczęście nie doszło? Bo, powtarzam, może do niej dojść. Tak jak do tragedii w Kamieniu Pomorskim czy w Łodzi. I co, znów – jak dziś – będziemy słuchać spóźnionych debat różnej maści ekspertów pod hasłem mądry Polak po szkodzie? – Prawo musi być bardziej restrykcyjne! – domagają się ci czujni, którzy po każdej tragedii przypominają nam, że jeszcze istnieją. – W sytuacjach kryzysowych, takich jak ta z Kamienia Pomorskiego, powinna być stosowana kara najwyższa, nawet kara śmierci – mówi Adam Hofman. Zawsze też można liczyć na Jacka Kurskiego, europosła pozbawionego immunitetu za parokrotne przekraczanie prędkości na drogach. – Ja mandaty płacę, więc jestem w porządku – powiedział ostatnio. Aż mnie zgięło.

Polityka 3.2014 (2941) z dnia 14.01.2014; Felietony; s. 97
Reklama