Służę swoim przykładem, choćby dlatego, że już przed 6 laty byłem obiektem zabiegów lustracyjnych Doroty Kani, wtedy z tygodnika „Wprost”. Dlatego też będę tu odsyłał niemal wyłącznie do już publikowanych tekstów i materiałów, oczywiście przemilczanych w tzw. książce.
1. Na początek, dla mniej wytrwałych, proponuję lekturę krótkiego komentarza Seweryna Blumsztajna w "Gazecie Wyborczej" 22 stycznia 2008 r., z którym w latach 1981-1982 pracowaliśmy w Komitecie Koordynacyjnym Solidarności w Paryżu. Seweryn napisał ten felieton tuż po publikacji Doroty Kani w tygodniku „Wprost”, przy okazji referując tezy tamtego artykułu, powtórzone teraz w „Resortowych dzieciach”.
2. Po publikacji Doroty Kani we „Wprost”, a zwłaszcza pod wrażeniem spotkania z Osobą, napisałem tekst w "Polityce" pt. "Moje ostatnie spotkanie z ubecją". Niektóre z ówczesnych obserwacji znajdziecie Państwo w publikowanym dziś artykule, ale to zrozumiałe, bo przecież sytuacja jest ta sama, tylko że kilka lat później.
Przeczytaj tekst: Moje ostatnie spotkanie z ubecją
3. Już przed 6 laty pisałem o niekomfortowej asymetrii informacyjnej: otóż pani Dorota Kania miała jakieś, wydane jej przez IPN, dokumenty SB na mój temat, a ja nawet nie wiedziałem, że tkwiłem w jakichś rejestrach i byłem inwigilowany i w ogóle co bezpieka o mnie wyprodukowała. Traf chciał, że prof. Andrzej Friszke, były członek kolegium IPN, jeden z najwybitniejszych historyków dziejów peerelowskiej opozycji, odłożył do swojego archiwum pewien dokument wytworzony przez SB w związku z moim powrotem z francuskiej emigracji do kraju.