Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Majoryzacja i defensywa

Premier mówi o powtórce z 1 września. Terapia wstrząsowa?

Wystąpienie Donalda Tuska na konwencji Platformy Obywatelskiej zbulwersowało wielu ludzi, widać to choćby po lawinie komentarzy internetowych, która zresztą narasta w oczach.

Premier w obecności gościa z Majdanu, jednego z jego liderów, mistrza bokserskiego Witalija Kliczki – co ewidentnie było faktem stymulującym mówcę – określił nadchodzące wybory do europarlamentu jako fundamentalną walkę o przyszłość Polski, przyszłość Europy i szanse na utrzymanie pokoju. Złowrogo zwłaszcza zabrzmiały słowa o tym, że jeśli – tak to się dało zrozumieć i usłyszeć – historia potoczy się wedle logiki, którą widać w polityce Rosji wobec Ukrainy, to polskie dzieci mogą nie pójść do szkoły 1 września. Zapachniało wręcz wojną.

Tusk mocno podkreślał wagę dzisiejszych wyborów europejskich, które w niczym nie przypominają tych poprzednich, jak też i to, że polityka Unii stanie teraz przed innymi, nowymi wyzwaniami. Będzie musiała znaleźć odpowiedzi na podstawowe pytania co do swoich celów, gdy zostały one zanegowane niejako z zewnątrz przez prezydenta Putina i tym samym wystawione na sprawdzian i próbę polityki realnej. A jak na razie wychodzi to Unii dość średnio (tego akurat premier nie mówił).

A więc, upraszczając, w tych nadchodzących wyborach najważniejsze nie będą pieniądze (bo tak po prawdzie do tej pory było), a sprawy bezpieczeństwa, wspólnej polityki Zachodu wobec Wschodu, ochrona demokracji i niepodległości tam, gdzie mogą być one zagrożone. Tym bardziej należy – tak myśli premier – wspierać tendencje i ugrupowania polityczne, które są zdecydowanie proeuropejskie.

Myślenie Donalda Tuska jest od dłuższego czasu w „sprawie Ukrainy” i wobec polityki europejskiej, a w jej ramach wobec polityki polskiej jasne i konsekwentne, zresztą doceniane powszechnie. Teraz zostało przełożone bardzo aktywnie na kampanię wyborczą Platformy Obywatelskiej, która najwidoczniej uznała, że może zdyskontować wzrost popularności jej samej, jak i też premiera, odnotowywany od czasu kryzysu krymskiego.
Tym bardziej zatem ustami swojego lidera nakręca temperaturę polityczną, odwołuje się do sentymentów patriotycznych, w swoim radykalizmie i krytycyzmie nie daje się nikomu właściwie przelicytować. Jarosław Kaczyński od lat nie był tak całkowicie zmajoryzowany przez swojego głównego przeciwnika, nie był w tak głębokiej defensywie.

Można zrozumieć tę taktykę, ona jest efektywna, jak się zdaje. Można jej bronić – co czynią politycy PO – jako świadomie zastosowaną terapię społeczną, stosowaną w celu uzmysłowienia Polakom, jakie niebezpieczeństwa pojawiły się na horyzoncie. Niemniej, osobiście to ja dziękuję za taką terapię.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną