Jest jak jest i jeśli chcemy przepędzić demony przeszłości, stopniowo zasypać przepaść materialną, żyć i bogacić się razem zamiast podsycać wzajemną nieufność, musimy znaleźć jakieś rozwiązania przejściowe. To znaczy takie, które pozwolą się nam powoli integrować i odnosić z tego korzyści po obu stronach – przekonują zwolennicy Unii poszerzonej o Polskę. Dla jednej strony powoli znaczy w ciągu pięciu, siedmiu, maksimum dziesięciu lat. Dla drugiej – dwanaście to absolutne minimum, poniżej którego jest już tylko zdrada narodowa, wyprzedaż Polski, sprzeniewierzenie się pamięci bohaterów narodowych, podeptanie tego, co symbolizują Drzymała, Ślimak i Boryna.
Kiedy opowiadam obywatelom Unii o tym wszystkim, spoglądają mi głęboko w oczy i pytają: A nie jest to przypadkiem brak zaufania do samych siebie? Że ludzie nie odnajdą w sobie tego Ślimaka, a wasze władze nie obronią polskości ziem bardziej wyszukanymi sposobami?
„Na nic nie liczcie”
Tym, którzy nie chcą dać więcej niż dziesięć, i tym, którzy nie chcą zejść poniżej dwunastu, warto przypomnieć, że przeszliśmy długą drogę od czasu, gdy niektórzy w AWS żądali trwałego odstępstwa od reguł unijnych dla Polski, a negocjatorka Komisji Europejskiej Francuzka Françoise Gaudenzi wmawiała polskim dziennikarzom w Brukseli: – Nie możecie liczyć na żaden okres przejściowy w sprzedaży ziemi; w przeciwnym razie jaki sens miałby swobodny przepływ kapitału i swoboda osiedlania się?
Te argumenty nie straciły dzisiaj na znaczeniu. Swobodny przepływ kapitałów – w tym służących do zakupu ziemi – jest jedną z czterech podstawowych swobód, na których opierają się Unia i jej jednolity rynek.