Wyrok czyni skargę Prawa i Sprawiedliwości, a także „Solidarności” i OPZZ, domagających się cofnięcia „reformy 67”, bezzasadną. Można nawet powiedzieć, że teraz sytuacja pracujących, w obronie których wystąpili składający wniosek do TK, stała się gorsza niż przed wyrokiem. Rząd, wydłużając wiek uprawniający do zakończenia aktywności zawodowej, zostawił bowiem furtkę dla osób, które jednak nie będą w stanie tak długo pracować.
Miała nią być tzw. emerytura przejściowa, umożliwiająca otrzymanie świadczenia wcześniej (fakt, że dużo niższego od emerytury uzyskanej w wieku 67 lat), w przypadku kobiet już po 62, a mężczyzn –po 65 urodzinach. Ten zapis trybunał zakwestionował. Trzeba go więc będzie zmienić.
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego nie dziwi, spodziewano się właśnie takiego. TK, przyznając rację rządowi, jednocześnie postawił go jednak w kłopotliwej sytuacji. Sędziowie przecież zgodzili się (choć niejednogłośnie) co do tego, że prawa nabyte nie mogą być przeszkodą w reformowaniu dziurawego systemu emerytalnego.
A skoro tak, to dlaczego prawo nie jest jednakowe dla wszystkich? Dlaczego olbrzymia większość Polaków może i musi pracować do 67 lat, chociaż – gdy zaczynali pracę – mogli liczyć na emeryturę w wieku 65, a kobiety 60 lat? To jest zgodne z konstytucją, ale wydłużenie wieku emerytalnego dla policjantów oraz innych służb mundurowych już nie było? Dlaczego ich reforma objęła tylko osoby, które jeszcze pracy nie rozpoczęły, a ominęła już pracujących? Bo są równi i równiejsi?
Konstytucją wytłumaczyć się tego nie da, polityką – jak najbardziej. Rząd strach przed reformowaniem systemu mundurowych tłumaczył prawami nabytymi. Teraz, po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, wiemy na pewno, że to nieprawda.