Janina Paradowska z obecnymi w studiu gośćmi Poranka Radia TOK FM oceniała wczorajszą debatę przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, którą nadała telewizja publiczna. – Narzekamy, że nie toczą się merytoryczne debaty, że w kampanii są tylko spoty. Z tym większą ciekawością obejrzałam tę debatę – mówiła publicystka POLITYKI.
Paradowska próbowała rozstrzygnąć, kto zwyciężył w tym telewizyjnym przedwyborczym starciu. W kategorii siły głosu byli to na pewno Janusz Korwin-Mikke (Kongres Nowej Prawicy) i Tadeusz Cymański (Solidarna Polska). – Wrzeszczeli potwornie, wszystkim przerywali – oceniała Paradowska, dodając, że „szczęśliwie mało słyszała” i część – jak to określiła – „głupstw” do potencjalnych wyborców mogła nie dotrzeć. – Połowa audycji była niesłyszalna, ponieważ panowie krzyczeli jednocześnie. W tym hałasie trudno się było przebić obecnym w studiu paniom: Róży Thun (PO) i Barbarze Nowackiej (Europa Plus Twój Ruch), które zostały skutecznie zakrzyczane przez męską większość.
Jak się okazało, o wyjątkowej zbieżności poglądów można mówić w przypadku Janusza Korwin-Mikkego i Jarosława Gowina (Polska Razem). Ten ostatni, zdaniem Paradowskiej, „właściwie powinien się zapisać do Kongresu Nowej Prawicy. Wtedy miałby większe szanse wyborcze”.
Janina Paradowska zwróciła też uwagę na wyjątkową bezradność, z jaką Krzysztof Ziemiec prowadził debatę prowadził: „kompletnie nie panował nad tym, co się działo w studiu”. Paradowska wytknęła mu także, że debatę rozpoczął od takiej błahostki, jak występ Conchity Wurst na Eurowizji.
– O czym rozmawiano, niespecjalnie wiem – skwitowała telewizyjną debatę Janina Paradowska.