Poseł Jacek Protasiewicz jak zwykle w pełnej trzecioligowej formie. Poszło o drobiazg właściwie, bo o zapomniany wypadek prezydenta Wrocławia, który wymusił pierwszeństwo i przywalił w tramwaj służbowym autem. Motorniczy miał uszkodzony kręgosłup, 6 tygodni zwolnienia na rehabilitację, ale policja wypadek uznała za stłuczkę i po herbacie. Po co utrudniać prezydentowi start w kolejnych wyborach? Wypowiedział się w tej sprawie dziennikarz Michał Majewski – słusznie zresztą – że u nas dwie normy obowiązują, niestety, i że inni beknęliby bardziej za taką „stłuczkę”. Odpowiedział mu Protasiewicz: I oto „warszawka” wie lepiej, jak było... właśnie za to Was nie znoszą w kraju. We Wrocławiu jest inna cywilizacja i kultura na poziomie.
Smutne to, ale trudno się dziwić Protasiewiczowi, który już trochę wysokiej kultury – chyba jednak bardziej osobistej niż wrocławskiej – pokazał jakiś czas temu na pewnym lotnisku. Można tylko panu posłowi podziękować, że nie napisał na Twitterze o wysokiej kulturze prezydenta Wrocławia polegającej na aktywności, prężności i dynamice nawet w tak prozaicznych okolicznościach jak jazda samochodem. A tymczasem Hanna Gronkiewicz-Waltz nigdy nawet obtarcia nie miała, bo cała „warszawka” prowadzi ospale, asekuracyjnie i trwożliwie.
Inny przykład świetnego samopoczucia. Prokurator (nazwiska nie podaję, ale znam) szukał pewnej kobiety, która porwała własne dziecko. Rozwiodła się, byłemu mężowi przyznano pełną opiekę nad synkiem, ale ona uciekła z nim do Portugalii. Ojciec małego zawiadomił prokuraturę, podał nawet portugalski adres byłej żony. Ale prokurator ograniczył poszukiwania do Polski. Takie są procedury, że zaczyna się od kraju – powiedział. I tę procedurę prowadził przez 1,5 roku.