Ostatecznie zdecydują o tym szefowie państw członkowskich na sobotnim szczycie w Brukseli, ale wedle dzisiejszej wiedzy szanse Tuska stoją wysoko.
Rozważania „jaka będzie polska polityka bez Tuska”, które przez ostatnie miesiące były czymś w rodzaju gimnastyki mózgu prowadzącej do wniosku, że premier nigdzie się nie wybiera – za chwilę mogą zmienić się w rzeczywistość.
Przy założeniu, że Tusk mówi nam goodbye, by zasiąść pod brukselskim żyrandolem, rysują się dwa skrajne scenariusze.
W tym korzystniejszym dla Platformy następuje kontrolowana sukcesja. Tusk podaje się do dymisji i gładko zastępuje go w roli premiera Ewa Kopacz. A jeśli w pani marszałek zwycięży rozsądek i tę gwarantującą konflikty w partii ofertę odrzuci, to awansuje Tomasz Siemoniak – o takim scenariuszu jako pierwsza informowała „Polityka Insight”. Awans ministra obrony w chwili wojny na Ukrainie byłby logiczny, gwarantuje też dobre relacje z Pałacem Prezydenckim. Siemoniak w odróżnieniu od Kopacz byłby do strawienia przez wszystkich w PO.
Funkcję szefa partii zgodnie ze statutem przejmuje Kopacz jako jej pierwsza wiceprzewodnicząca, ale kluczowe decyzje i tak podejmuje były premier.
Polacy zachwyceni euroawansem Tuska raz jeszcze popierają Platformę, która wygrywa wybory samorządowe. PiS przegrywa ósmy raz z rzędu, na Nowogrodzkiej latają krzesła.
Wczesną wiosną premier Kopacz lub premier Siemoniak podają się do dymisji, co prowadzi do przyspieszonych wyborów parlamentarnych. Tak się przypadkiem składa, że przypadają w maju, razem z wyborami prezydenckimi. Twarzą kampanii jest rzecz jasna bijący rekordy popularności Bronisław Komorowski, z Brukseli dyskretnie wspierałby swoją partię Tusk.