Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Uczta u Wierzynka

We wrześniu 1364 r. (obchodzimy 650 rocznicę), przypuszczalnie w trzeciej dekadzie miesiąca, odbył się w Krakowie zjazd królów. Na zaproszenie Kazimierza Wielkiego przybyli: cesarz Karol IV Luksemburski, król Danii Waldemar IV, król Ludwik Węgierski, król Cypru Piotr Lusignan, książęta: Bolko świdnicko-jaworski, Siemowit III z Mazowsza, Władysław opolski, margrabiowie brandenburscy Otto Wittelsbach i Ludwik. Według wszelkiego prawdopodobieństwa obecni byli też margrabia Moraw i książę wołogojsko-słupski Bogusław V, zięć Kazimierza, z synem Kaźkiem.

Jesteśmy dzisiaj zblazowani zgromadzeniami głów państw zjeżdżających się z okazji byle ważniejszego pogrzebu, jubileuszu, konwentyklu czy imprezy sportowej. Samolot – uściski dłoni, w zależności od okoliczności poważna, smutna albo radosna mina do kamery – samolot – i już jesteśmy z powrotem. Otóż zdajmy sobie sprawę, że w 1364 r. rzecz miała się zupełnie inaczej.

Król Cypru na dotarcie do Krakowa liczyć musiał ponad miesiąc uciążliwej wędrówki najpierw przez morze, potem po niekończących się wyboistych drogach w kurzu i spiekocie, kiedy dopisywało letnie słońce, w błocie i rozmiękłych koleinach, jeśli spadły deszcze. Wiemy też z relacji Wilhelma z Machaut, iż nie zawsze udawało mu się spędzić nocleg w zamkowych wykwintach, a nawet mieszczańskich pokojach. Król Danii miał znacznie bliżej, ale była to też kwestia kilkunastu dni w jedną stronę. Był to więc zjazd niebywały, niemający odpowiednika w swoich czasach. Nic dziwnego, że historycy zachodzą dzisiaj w głowę, jaki był jego głęboki cel. Przeczą sobie wzajemnie lub przytaczają przyczyny tak błahe, że nie usprawiedliwiają one w niczym rangi wydarzenia.

Polityka 37.2014 (2975) z dnia 09.09.2014; Felietony; s. 94
Reklama