Córka krawcowej i mechanika. Ewa Kopacz – z domu Lis – urodziła się w podradomskim Skaryszewie. Skończyła żeńskie liceum im. Marii Konopnickiej w Radomiu. Szkoła w rankingach dostawała dobre noty, ale nie przyciągała wybitnych uczniów. W latach szkolnych mówili o Kopacz „Lisek” (od nazwiska) albo „Pudelek” (od gęstych, kręconych włosów).
Dwa lata młodszy brat Wojciech przetrenował ją w piłkarskich rozgrywkach. Podobno i dziś Kopacz potrafi zaimponować partyjnym kolegom znajomością futbolowych terminów. W dzieciństwie najczęściej stała na bramce. Podobno nieźle broniła. Nie bała się rzucić na ziemię za piłką, a widok rozbitych, zakrwawionych kolan jej nie przerażał.
„Rodzice ciężko pracowali, nie byli zamożnymi ludźmi – mama była krawcową, tata ślusarzem. Mama była dość chorowita, więc obowiązek zarabiania pieniędzy spadał na tatę” – tak wspominała rodziców w wywiadach dla kolorowej prasy. Kiedy pięć lat temu zmarł jej ojciec, mówiła, że była to dla niej niezwykle trudna chwila, ale mimo to „nie wzięła ani dnia wolnego, przyszła do pracy i nie szukała taryfy ulgowej”.
Do Unii Wolności zapisała się więc Ewa Kopacz – żeby pokazać, że potrafi. Kilka lat temu, w miesięczniku „Pani”, tak wspominała byłego już wtedy męża: „Z Markiem mamy zupełnie inne charaktery, ale myślę, że właśnie dzięki temu nasz związek trwał ponad 20 lat. Ja pełna energii, on flegmatyczny, zdystansowany. Podziwiam jego zdolności językowe, wiedzę, łatwość przyswajania informacji. Imponował mi”.
Podobno w relacjach z mężem była stanowcza. Nie rozczulała się i nie panikowała. W 1998 r. podłożono bombę pod jego samochodem.