Dowódca generalny Lech Majewski zaledwie kilka dni cieszył się nowym służbowym autem. Było czym się cieszyć, bo przesiadł się z opla insigni do luksusowej wersji audi A6. Za tę limuzynę trzeba było zapłacić 230 tys. zł. Drugi taki sam samochód miał trafić do dowódcy operacyjnego. Samochody dla najwyższych dowódców kupował Inspektorat Wsparcia Sił Zbrojnych, a żeby przetarg za bardzo nie rzucał się w oczy, realizował go za pośrednictwem 12 Wojskowego Oddziału Gospodarczego w Toruniu. Sprawa wyszła na jaw, kiedy dowódca generalny zaczął pojawiać się w swojej luksusowej limuzynie. Zakup samochodów za prawie pół miliona złotych postawił w bardzo trudnej sytuacji jeżdżącego wysłużonym mercedesem Tomasza Siemoniaka, wicepremiera i ministra obrony narodowej, który walczy właśnie o dodatkowe pieniądze na zakupy dla wojska.