Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

O szoku ów!

Od czasu do czasu, niestety rzadko, pojawiają się książki napisane z pasją, swadą, których autorzy mają do powiedzenia coś więcej niż media, czasami budzą sprzeciw, ale zmuszają do myślenia. Książki takie jak „Prześniona rewolucja” Andrzeja Ledera, „Po południu” Roberta Krasowskiego, „Obłęd 44” Piotra Zychowicza czy ostatnio „Dziecięca choroba liberalizmu” Rafała Wosia.

Co prawda mógłbym napisać felieton na tematy bardziej pasjonujące niż polska transformacja neoliberalna, choćby „łapaj złodzieja!”, czyli 80 dni dookoła świata na koszt Sejmu, ale mnie bardziej wciągnęła książka Wosia. Jest to właściwie pamflet na transformację – nasz główny powód do dumy i chwały, czyli zmiana ustroju oraz szybki wzrost gospodarczy. „Najbardziej udana transformacja w kraju postkomunistycznym, zielona wyspa, udany przykład terapii szokowej” i inne komplementy nie przemawiają do Wosia – wręcz przeciwnie, wszystko obrzydza, wszędzie włoży łyżkę dziegciu i zawsze podeprze się odpowiednim cytatem jakiegoś guru z uniwersytetu w Oklahomie albo w Koziej Wólce.

Książka Wosia to frontalny atak na polskie przemiany ekonomiczne, nie z pozycji postkomunistycznych, Boże broń, już raczej z punktu widzenia etatysty i „socjała”, zwolennika większej roli państwa w gospodarce, zwłaszcza „państwa dobrobytu”, o którym mówi się, że umarło, ale zdaniem autora pogłoski o śmierci są co najmniej przedwczesne.

Punkt po punkcie Rafał Woś podważa nasze osiągnięcia. Nie czyni tego jako pierwszy, prochu nie wymyśla, byli przed nim krytycy transformacji, m.in. Tadeusz Kowalik, Grzegorz Kołodko, Kazimierz Łaski i inni, ale nie przypominam sobie książki tak biegle napisanej, która atakowałaby polskie przemiany tak wszechstronnie i z taką swadą.

Polityka 47.2014 (2985) z dnia 18.11.2014; Felietony; s. 102
Reklama