Kraj

POLITYKA zdobyła wyniki audytu poselskich delegacji: sześciu na cenzurowanym

Po publikacji POLITYKI Zbigniew Girzyński złożył rezygnację z członkostwa w klubie parlamentarnym i partii PiS. Na podróże samochodem pobrał z kasy Sejmu ok. 23 tys. zł.

Wnioski audytorów zostały podzielone na trzy grupy. Pierwsza, dotycząca najbardziej wątpliwych podróży, obejmuje trzech posłów wyrzuconych już z PiS (Adam Hofman, Mariusz A. Kamiński i Adam Rogacki pobrali pieniądze na podróż samochodem – prawie po 35 tys. zł – ale polecieli do Madrytu tanimi liniami).

Sejmowi audytorzy dołączyli do tej grupy także Zbigniewa Girzyńskiego, który oprócz wyprawy madryckiej, jeździł w tych samych dniach i do tych samych miejsc co wspomniana trójka. Girzyński na podróże samochodem pobrał z kasy Sejmu ok. 23 tys. zł. – Chodzą słuchy, że miał też jechać z nimi do Madrytu, ale kilka tygodni wcześniej miał wypadek samochodowy i był w okresie rekonwalescencji, co najprawdopodobniej uratowało go przed udziałem w aferze madryckiej – twierdzi poseł PiS.

Zbigniew Girzyński po ujawnieniu tych faktów wydał specjalne oświadczenie:

Kłopot z trzema posłami

Do drugiej grupy zaliczono te wyjazdy, na które posłowie pobrali zaliczki na podróż, hotele i diety, a w tym czasie byli obecni na głosowaniach w Sejmie lub na posiedzeniach komisji. Wątpliwości dotyczą wyjazdu Arkadiusza Mularczyka, który na podróże samochodem pobrał z Sejmu ponad 20 tys. zł. Poseł przyznaje, że mogło się tak zdarzyć, że był jeszcze w zagranicznej delegacji (pobierał wtedy dietę), a jednocześnie zagłosował w Sejmie. – Może dwa razy w okresie ostatnich lat, z uwagi na kolizje terminów sesji Rady Europy i posiedzeń Sejmu, zdarzyło się, że musiałem wcześniej wracać na ważne głosowania, które zazwyczaj odbywają się pod koniec tygodnia – mówi poseł.

Do trzeciej grupy uchybień – tej o najmniejszej wadze – kontrolerzy zaliczyli takie wyjazdy, w których poseł zadeklarował przekroczenie samochodem granicy np. o godzinie 18, a – co wynika z sejmowych aktywności posła – o godzinie 16 był jeszcze przy Wiejskiej. – Nie jest możliwe, aby tak szybko dojechał do granicy. Dzięki temu posłowie mogli dodatkowo dorobić ok. 30 euro diet – twierdzi osoba z Kancelarii Sejmu.

Do tej grupy audytorzy włączyli Łukasza Zbonikowskiego z PiS, Pawła Suskiego i Jana Kaźmierczaka z PO oraz byłego posła Twojego Ruchu Wojciecha Penkalskiego.

W poniedziałek dziewięciu posłów, których wyjazdy budzą najwięcej wątpliwości, dostało wezwania do złożenia wyjaśnień. Na odpowiedź mają siedem dni. – Jest pewien kłopot z byłymi trzema posłami PiS, którzy od wybuchu afery madryckiej nie pokazali się w Sejmie, ale obiecali, że do końca tego tygodnia pojawią się przy Wiejskiej i odbiorą te pisma – mówi pracownik Sejmu.

Marszałek Radosław Sikorski przyznał w środę w Sejmie, że „w sześciu przypadkach miały miejsce błahe, nawet nie naruszenia, tylko sprawy do wyjaśnienia”, ale nie chciał powiedzieć, o których posłów chodzi.

Dymisja dyrektora

Powołana w listopadzie przez szefa Kancelarii Sejmu na wniosek marszałka komisja audytorów spotkała się w czwartek z Radosławem Sikorskim i przedstawicielami klubów poselskich, w środę (3 grudnia) zaś z samym marszałkiem. Komisja rekomenduje zmiany w rozliczaniu poselskich wyjazdów zagranicznych:

  1. samochodem najdalej do Brukseli (czyli maksimum 1200 km)

  2. po powrocie poseł będzie musiał podpisać oświadczenie o tym, że podróż się odbyła

  3. będzie też musiał udokumentować swoją podróż np. rachunkami za paliwo, czy za korzystanie z autostrad albo nawet – co brzmi dość oryginalnie – zdjęciem wykonanym przy swoim samochodzie w miejscu, do którego jechał.

Komisja badała tylko te zagraniczne wyjazdy posłów, które – zgodnie z deklaracjami – miały się odbyć samochodem. Z prawie 800 zagranicznych wyjazdów w tej kadencji 184 posłowie odbyli właśnie samochodami. Audytorzy nie badali, czy posłowie rzeczywiście odbyli podróże samolotowe. – To Kancelaria Sejmu kupowała im bilety, więc nie było pola do nadużyć. Audytorzy nie zajmowali się tym, czy poseł rzeczywiście odbył tę podróż i czy to nie były zmarnowane pieniądze – mówi POLITYCE wieloletni pracownik Kancelarii Sejmu.

W związku z nieprawidłowościami przy rozliczaniu poselskich delegacji (m.in. wydanie zgody na przejazd samochodem do trzech posłów do Madrytu) ze stanowiskiem będzie się musiał pożegnać Krzysztof Rómmel, szef sejmowego Biura Spraw Międzynarodowych. Marszałek Radosław Sikorski miał tę dymisję zapowiedzieć już na pierwszym spotkaniu Konwentu Seniorów, zaraz po wybuchu afery madryckiej. – Pan dyrektor za chwilę będzie w wieku emerytalnym i oficjalnie przejdzie na emeryturę. Jednak gdyby nie sprawa wątpliwych delegacji poselskich, na pewno mógłby jeszcze pracować w Kancelarii – słyszymy w Sejmie.

Krzysztof Białoskórski/SejmSejmowo
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną