Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

13 lat dożywocia

Rozmowa z Danutą Olewnik: Polska zabrała mi brata i musi za to zapłacić

Danuta Olewnik Danuta Olewnik Damian Kramski / Agencja Gazeta
Gdańska prokuratura zdecydowała, że z powodu braku podstaw prawnych nie będzie wnosić kasacji od wyroku uniewinniającego dwóch policjantów, którzy przez trzy pierwsze lata pracowali nad sprawą porwania Krzysztofa Olewnika.

Piotr Pytlakowski: – Trzynaście lat temu, w nocy z piątku na sobotę, wszystko się w pani życiu zmieniło.
Danuta Olewnik: – Tej nocy porwano Krzysia, mojego brata i wszystko inne przestało się liczyć.

Do tamtego październikowego piątku, co było najważniejsze?
Szykowałam się do ślubu z Klaudiuszem. Mieliśmy wyznaczoną datę na pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia. W tamten piątek odebraliśmy zaproszenia ślubne.

Krzysztof zaproszenia nie dostał?
Plan był taki, że po odebraniu zaproszeń mieliśmy iść jeszcze na bilard, albo na kręgle i do kina. Krzysio miał do nas dojechać do Warszawy. Czekaliśmy na niego, jednak okazało się, że Krzyś będzie na tamtej imprezie, bo skoro to jego dom to wypadałoby, aby był. Najpierw dowoził do swojego domu policjantów, a później miał zadanie, żeby ich odwieźć, więc nie mógł się wymigać. Wróciliśmy do Płocka i spotkaliśmy się ze znajomymi w pubie w okolicach starego miasta. Nocowaliśmy w moim płockim mieszkaniu. Rano pojechaliśmy na śniadanie do moich teściów. Ania zadzwoniła przed dziewiątą, roztrzęsiona, że coś się stało w domu Krzysia. Natychmiast pojechaliśmy z Klaudiuszem do Drobina, ja przez całą drogę dzwoniłam na numer Krzysia, wysyłałam mu SMS-y, telefon był nieaktywny. Przyjechaliśmy do domu, mama była kompletnie roztrzęsiona, była siostra mojej mamy, później przyjechała babcia i się zaczęło. Zaczęła się walka o każdy jego dzień.

Wszystko runęło?
Nic się nie liczyło, świat przestał istnieć, tylko istniał Krzysio. Ja nawet nie pamiętam, jak dni wyglądały.

Miała pani 25 lat i wszystko, co najlepsze dopiero miało się zacząć.

Reklama