„Polska to kraj bohaterskich dzieci” – twierdził Wieniawa, ale Polska wielkich starców, to jest dopiero coś! Ileż ja bym dał za pamiętniki Wojciecha Fangora (92 lata)! Wojciechu, obyś żył i tworzył wiecznie! Nie mogę się już doczekać na drugą linię metra, upięknioną przez Ciebie.
Nie widzę specjalnych zalet upływającego czasu poza jedną: wspomnienia. Dla mojego pokolenia wielkim wydarzeniem był na przykład Październik ’56, a zwłaszcza wiec z przemówieniem Gomułki przed Pałacem Kultury. Potrafię dokładnie wskazać, w którym miejscu stałem. Podobnie jak pamiętam, w którym miejscu stałem rok wcześniej na trybunach stadionu Legii podczas pamiętnego biegu. Józef Hen (91 lat i ciągle na chodzie!) w swoich „Dziennikach” notował trzy lata temu: „Spotykam Bohdana Tomaszewskiego, wspominamy bieg na 5 kilometrów podczas festiwalu w 1955 roku, kiedy Chromik pokonał trójkę Węgrów z ówczesnym rekordzistą świata Iharosem na czele. Poza tym byli jeszcze Tabori i Rozsavolgyi; wszyscy trzej mieli przedtem inne nazwiska, nie węgierskie, władze republiki ludowej zarządziły zmadziaryzowanie wszystkich nazwisk i odtąd każdy Cohn był już Kovacsem, a Israel stał się Iharosem”. (Ferenc Molnar, autor „Chłopców z Placu Broni”, był Żydem, nazywał się Naumann). Muszę zapytać Hena, jakiej narodowości byli trzej wspaniali biegacze niesłusznego pochodzenia? Od klaskania Chromikowi zepsuł mi się zegarek – jedyny, jaki miałem. Dzisiaj ludzie mają po kilka zegarków, nie tylko posłowie, wtedy stać było na to tylko oficerów bratniej armii.
Miejsce, w którym stałem… Co to jest „miejsce”?