Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Pałka doktora Kudrelka

Były funkcjonariusz SB w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego

Na strzelnicy w Wyższej Szkole Policji w Szczytnie. Czy policjanci zdołają się obronić przed ostrzałem papierową amunicją? Na strzelnicy w Wyższej Szkole Policji w Szczytnie. Czy policjanci zdołają się obronić przed ostrzałem papierową amunicją? Jakub Dobrzyński / Reporter
To kolejny dowód na to, że PiS szeroko czerpie z kadr peerelowskiego aparatu bezpieczeństwa.
Jana Kudrelka nie należy lekceważyć. Każde jego pismo wymaga od Szkoły przemyślanej odpowiedzi w ustawowym czasie.Margdrag/Wikipedia Jana Kudrelka nie należy lekceważyć. Każde jego pismo wymaga od Szkoły przemyślanej odpowiedzi w ustawowym czasie.

Portal TVN24.PL ustalił, że Jan Kudrelek, były funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa MSW, znalazł właśnie zatrudnienie w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego. Jeżeli tak, to kolejny dowód na to, że PiS szeroko czerpie z kadr peerelowskiego aparatu bezpieczeństwa. Prokurator z czasów stanu wojennego Stanisław Piotrowicz to główny ekspert prawny tej partii, a teraz dawny esbek Kudrelek staje się opoką ministra Antoniego Macierewicza. O Janie Kudrelku, który mocno zalazł za skórę poprzedniemu kierownictwu Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie, napisaliśmy w marcu 2015 r. Teraz przypominamy ten artykuł.

***

Życie Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie od pewnego czasu toczy się w rytmie wyznaczonym przez Jana Kudrelka, doktora nauk prawnych, emerytowanego policjanta. Szczerze mówiąc, od kiedy dr Kudrelek zaczął pisać listy, w WSPol zapanowała dezorganizacja.

Dr. Jana Kudrelka interesuje wiele zagadnień. Pyta w listach, ile pieniędzy przeznaczono na dodatki służbowe w lipcu 2012 r., kto decydował o podziale, ile osób dostało dodatki i dlaczego on, czyli dr Kudrelek, nie dostał. Pyta o zakres czynności na poszczególnych stanowiskach. Pyta o wynagrodzenie miesięczne dr Izabeli Nowickiej. Zadaje 41 pytań dotyczących prorektora WSPol i projektów badawczych. Poza pytaniami także informuje i donosi o, jak uważa, przestępstwach. Na przykład o nieprawidłowościach podczas egzaminów, o popełnieniu przestępstwa w związku z wyborem pewnej pani komisarz policji do Senatu WSPol, a także o kradzieży należących do niego hełmu model 1967 i troków do pałki.

Często powołuje się na ustawę o dostępie do informacji publicznej. Daje ona dr. Kudrelkowi nieograniczone możliwości zadawania pytań praktycznie na każdy temat. I wymusza, aby na te pytania wyczerpująco odpowiadać.

Dr Piotr Bogdalski, komendant rektor Wyższej Szkoły Policji, wyciąga rejestr zatytułowany: „Wykaz pism wytworzonych przez mł. insp. Dr. Jana Kudrelka w latach 2010–2015”. – Zadał 727 pytań dotyczących informacji publicznych – mówi komendant. – Kilka osób zamiast zajmować się swoją pracą nieustannie odpowiada na jego pisma.

Jana Kudrelka nie należy lekceważyć, tego już w Szczytnie się nauczyli. Każde jego pismo wymaga przemyślanej odpowiedzi w ustawowym czasie. Nieuzasadniona zwłoka grozi karą administracyjną, nawet do 1 tys. zł. Jego doniesienia o nieprawidłowościach wymagają wewnętrznego postępowania wyjaśniającego. I nieważne, czy wskazane nieprawidłowości są rzekome czy prawdziwe. Obywatel Kudrelek, jako prawnik, jest szczególnie świadom swoich praw i egzekwuje je z pełną bezwzględnością.

Żeby zrozumieć przyczyny, dla których doktor nauk prawnych wydał szkole policyjnej, co tu kryć, bój śmiertelny, należy spojrzeć historycznie. – To za moich czasów został zastępcą dyrektora Instytutu Prawa naszej szkoły – przyznaje Aleksander Letkiewicz, były komendant WSPol, później wiceszef Komendy Głównej Policji, a dzisiaj jeden z głównych celów demaskatorskiej działalności dr. Kudrelka. – Był wtedy spokojnym człowiekiem, cenionym wykładowcą prawa procesowego, co prawda bardzo wymagającym wobec studentów.Studenci z powodu traumy egzaminacyjnej ułożyli nawet hasło dotyczące dwóch zapewne najsurowszych wykładowców: „Pałka, Pałka, dwa Kudrelki, przejdziesz proces, będziesz wielki”. Przejść proces – zaliczyć prawo procesowe.

Stan wojenny w relacji doktor prawa–władze uczelni wybuchł w 2009 r. Z powodu reorganizacji szkoły policyjnej zlikwidowano stanowiska zastępców dyrektorów poszczególnych instytutów. Dr Kudrelek stracił stanowisko, ale zachował uposażenie. Prawdopodobnie jednak bycie zwykłym adiunktem nie zaspokajało jego ambicji. Wystartował w konkursie na dziekana nowo powstałego Wydziału Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Przegrał – dziekanem została Izabela Nowicka, wcześniej szefowa dr. Kudrelka w Instytucie Prawa. Właśnie wtedy rozsypał się worek z listami Jana Kudrelka.

Piosenkarz Paweł Kukiz, dzisiaj kandydat na prezydenta, nagrał jakiś czas temu piosenkę zatytułowaną „Kundelek Antka Policmajstra”. Utwór opowiada o byłym funkcjonariuszu Służby Bezpieczeństwa z czasów PRL, który został ekspertem posłów zajmujących się tworzeniem prawa. Tytułowy Antek Policmajster to bez wątpienia Antoni Macierewicz. A kundelek? Fragment tekstu piosenki: „To jest esbek wasz! Kto? Taki kundelek! Kto? Taki kundelek? Kto? Taki kundelek. Kundelek Jan”.

Kukiz o Kudrelce

Dr Jan Kudrelek ma świadomość, że piosenka była o nim. Pyta: – Kto to jest pan Kukiz? Myślę, że mam większe dokonania od pana Kukiza. Dlaczego artysta Kukiz wyniósł jego osobę na ołtarz swojej sztuki? Pewnie zrobił przysługę swojemu koledze, panu Letkiewiczowi, uważa Jan Kudrelek. Znają się, bo Letkiewicz to też artysta, muzyk grającego ciężkiego rocka zespołu Hunter. Faktem jest, że grupa Hunter z Letkiewiczem w składzie wystąpiła w 2012 r. na warszawskim Bemowie przed koncertem zespołu Metallica. Aleksander Letkiewicz był wówczas zastępcą komendanta głównego policji, co nadało koncertowi posmaku sensacji.

Jan Kudrelek tłumaczy, że do SB trafił przez pomyłkę w 1986 r. Był, jak mówi, prostym chłopakiem ze wsi, który pobłądził. – Ale szybko zrozumiałem błąd i po 11 miesiącach przeszedłem do milicji. Wolałem gorzej płatną służbę patrolową niż pracę w SB – tłumaczy.

Swoją misję w relacjach z policyjną uczelnią uzasadnia interesem społecznym. Wskazuje nieprawidłowości po to, żeby poprawić proces kształcenia przyszłych policjantów. – O tym, że mam rację, świadczą trzy wyroki sądowe. Sąd oddalił pozew pana Letkiewicza, który poczuł się obrażony, bo mu zarzuciłem, że pobrał niesłuszne wynagrodzenie. Drugi wyrok dotyczy komendanta szkoły. Musiał zapłacić 200 zł, bo nie odpowiedział na moje pismo. A trzeci to kara 500 zł dla dziekana Uniwersytetu w Białymstoku za podobną sprawę – wylicza.

Z białostocką uczelnią wszedł na wojenną ścieżkę, bo Izabela Nowicka, z którą przegrał konkurs na stanowisko dziekana Wydziału Bezpieczeństwa w Szczytnie, właśnie w Białymstoku obroniła swoją pracę doktorską. Jan Kudrelek usilnie dowodził, że jej praca była zarówno plagiatem, jak i autoplagiatem.

Twierdzi, że jedynym motywem jest dla niego walka o prawdę, a nie osobista uraza. – Zadaję pytania i demaskuję złe mechanizmy – wyjaśnia. – Mogę pytać, o co chcę. Mogę zadać tysiąc pytań naraz, bo prawo mi na to pozwala.

I właśnie o to chodzi, stworzono nieprecyzyjną ustawę o dostępie do informacji publicznej, która umożliwia zadawanie pytań nie w interesie publicznym, ale całkowicie prywatnym – komentuje komendant WSPol dr Piotr Bogdalski. – Wystarczy jeden aktywny pan Kudrelek, aby sparaliżować dużą instytucję.

Żądają informacji

Jak Polska długa i szeroka, instytucje publiczne dotyka plaga osobników domagających się dostępu do informacji publicznych, chociaż mają na uwadze wyłącznie swój interes prywatny. Były burmistrz Skarszew na Kaszubach Dariusz Skalski musiał oddelegować kilku pracowników Urzędu Miasta, aby odpowiadali na pytania jednego – tak nazwijmy – korespondenta. Urzędnicy siedzieli i odpisywali pod osobistym nadzorem pani sekretarz urzędu. Pytań padło kilkaset, stworzono specjalny rejestr, gdzie je odnotowywano. Interesowało go wszystko, co dotyczyło decyzji burmistrza. Nawet szczegóły związane z delegacjami służbowymi. Panowała pełna świadomość, że każdy błąd w odpowiedzi czy opóźnienie zostaną przez przeciwnika wykorzystane do zadania uderzenia.

To była jego zemsta na mnie – tłumaczy były burmistrz. – Nie sprzedaliśmy mu gruntów, które dzierżawił od miasta. Były atrakcyjne, nad jeziorem, myślał, że kupi je za bezcen.

Większość samorządowych urzędów ma podobne problemy. Pół biedy, kiedy pytania zadaje opozycja – to jej wilcze prawo do politycznego wykorzystania ustawy o dostępie do informacji publicznej. Zdarzają się jednak osoby niezrównoważone psychicznie, sfrustrowane czy po prostu złośliwe. Są w stanie uporczywie nękać urzędników wyłącznie dla satysfakcji płynącej ze świadomości, że komuś zrobiło się wbrew. – Jeden w miarę przygotowany od strony prawnej obywatel skutecznie obezwładni każdy urząd – zauważa na podstawie nabytych doświadczeń były burmistrz Skarszew. Ostatnie wybory przegrał i uważa, że to w dużej mierze zasługa nękającego go byłego dzierżawcy. Ale wyniósł ważną nauczkę. – Nigdy więcej nie wrócę do samorządu – oznajmia. – Nie chcę być zakładnikiem ustawy o informacji publicznej i spryciarzy, którzy ją naginają.

Niektórym puszczają nerwy. Wójt pewnej gminy na południu Polski uderzył w miejscu publicznym człowieka, który wysłał mu 335 pytań motywowanych ustawą. – Jedno głupsze od drugiego – mówi dzisiaj. – Nie wytrzymałem, dałem mu po gębie. Teraz czekam na proces. Jak zostanę uznany za winnego, koniec mojej kariery w gminie.

W Wyższej Szkole Policji w Szczytnie pocieszają się, że skuteczność Jana Kudrelka słabnie. Prokuratury odmawiają wszczynania postępowań na podstawie jego skarg. MSW też odrzuca jego doniesienia. Powoli rośnie krąg instytucji, które dostrzegają bezzasadność poczynań doktora. Ten, niezrażony, dalej wysyła pisma z pytaniami, a odpowiadać trzeba.

Polityka 10.2015 (2999) z dnia 03.03.2015; Społeczeństwo; s. 30
Oryginalny tytuł tekstu: "Pałka doktora Kudrelka"
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną