Czy to możliwe, by setki rodzin pochowały w grobach inne prochy niż swych bliskich? Z dziennikarskiego śledztwa TVN wynika, że jedno z krematoriów na Śląsku bezcześciło ciała zmarłych, a rodzinom wydawało jakiekolwiek prochy. Może nie doszłoby do tego, gdyby wreszcie została znowelizowana ustawa o chowaniu zmarłych, która jasno opisywałaby wszystkie procedury. Dziś nikt nawet dokładnie nie wie, ile kremacji przeprowadza się rocznie w Polsce. Prywatni przedsiębiorcy nie muszą informować o liczbie przeprowadzanych spopieleń. GUS ani też inne urzędy państwowe nie prowadzą takich statystyk.
W Polsce zmarłych wciąż chowa się na podstawie przepisów z 1959 r., które w większości są kopią tych sprzed drugiej wojny światowej. Ponad rok temu w Sejmie ruszyły prace nad nową ustawą pogrzebową. A konkretnie nad dwoma projektami w tej sprawie: liberalny SLD (pozwala między innymi tworzyć ogrody pamięci, na których mogłyby być rozsypywane prochy, daje prawo osobom pozostającym w nieformalnych związkach pierwszeństwo do organizacji pochówku partnera, w tym osobom homoseksualnym) i bardzo konserwatywny projekt PSL (zakazuje tworzenie ogrodów, więc prochy mają być dalej chowane tylko w grobach ziemnych, murowanych i w katakumbach, nakazuje 24-godzinną obserwację zwłok, co w dużej mierze może zablokować transplantację).
Prace nad tymi projektami utknęły w sejmowej komisji w oczekiwaniu na stanowisko rządu, które wpłynęło dopiero kilka tygodni temu. Projekt SLD rząd zaopiniował negatywnie i chce jego odrzucenia. Aby nie drażnić koalicjanta, rekomenduje za to dalsze prace nad ustawą konserwatywną PSL. Ale do końca tej kadencji na pewno ustawy nie uda się uchwalić.