Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Turski o Bartoszewskim: Może być wzorcem miary przyzwoitości

Władysław Bartoszewski, 1922-2015 Władysław Bartoszewski, 1922-2015 Bartosz Bobkowski / PAP
Na dwa dni przed śmiercią powiedział mi: „Jestem zmęczony”. Pierwszy raz usłyszałem takie słowa z jego ust.

Ostatni list od Władysława Bartoszewskiego dotarł do mnie jakieś dziesięć dni temu. Nie przyszłoby mi wtedy do głowy, żeby go upubliczniać. Dziś stał się już dokumentem, więc chyba nawet powinienem go zacytować.

List wysłany został z Sopotu, gdzie Bartoszewscy od kilkunastu lat spędzali święta wielkanocne. „Mamy tu dość czasu na myślenie i wspominanie. Z poruszeniem obejrzeliśmy w TV Historia film o Tobie („Mój najszczęśliwszy dzień – film dokumentalny opowiadający m.in. o oświęcimskich doświadczeniach Mariana Turskiego – red.), pars pro toto historię przełomowych dziesięcioleci w dziejach Polski, Europy. I świata. (…) Nie mam sobie – per saldo – właściwie w sprawach publicznych nic do wyrzucenia. I gdybym urodził się ponownie, chciałbym przeżyć tamten czas nie gorzej”.

Bartoszewski zapowiada, że tuż po świętach zacznie się „sezon” polityczny („w tym sprawy ważne niemieckie i izraelskie”), informuje o planach wydawniczych: „W drugiej połowie tego roku ukaże się moja kolejna książka (zapewne przedostatnia) – dotyczy też osób z Polski i świata, które odeszły”.

„Najostatniejsza książka za życia (mego) – pisze dalej w liście – to będzie zapewne inna, którą robię z Szaynok, pt. »Polacy – Żydzi – okupacja«”. Mowa o pani profesor Bożenie Szaynok, historyczce z Uniwersytetu Wrocławskiego, zasiadającej, podobnie jak profesor Bartoszewski, w Radzie Muzeum Historii Żydów Polskich.

Z Władysławem Bartoszewskim znaliśmy się bardzo długo – od 1956 roku, kiedy spotykaliśmy się na dyskusjach w Klubie Krzywego Koła. W 1968 r. POLITYKA przyznała mu Nagrodę Historyczną za książkę „Warszawski pierścień śmierci”.

Reklama