Kraj

Dymisje i awanse

Tydzień w polityce według Paradowskiej

Cezary Grabarczyk rozstał się ze stanowiskiem ministra sprawiedliwości w tempie ekspresowym.

Raz jeszcze okazało się, że to najbardziej gorące krzesło w rządzie, choć nie bardzo wiadomo, gdzie znajduje się urządzenie podgrzewające. Jeśli – jak to często bywa – w prokuraturze cieknącej informacjami, to o optymizm trudno. Prokuratura pojawiająca się pod koniec prezydenckiej kampanii, i to w sprawie niejasnej, zaufania nie budzi. Wprawdzie od lat słyszymy, że prokuratorzy pracują zgodnie z własnym kalendarzem, ale jakoś dziwnie się składa, że ich decyzje zbiegają się z kalendarzem politycznym.

Doświadczenie uczy więc, że z tzw. sprawy Grabarczyka w sensie prawnym nic nie wyniknie, ale dymisja już jest. Podobnie nic nie wynikło z umorzonych właśnie przez prokuraturę poselskich „kilometrówek”. Od początku sprawa była merytorycznie jasna, ale politycznie i medialnie rozdęta ponad miarę. Dwudziestka posłów załapała się do śledztwa dlatego, że chciano utrącić marszałka Radosława Sikorskiego, a potem w ogólnym zapale śledzenia zaczęto wzajemnie na siebie donosić. Może zamiast sprawdzać liczniki samochodów prokuratorzy w tym czasie mogliby się zająć ważniejszymi sprawami, np. lepiej przygotować się do wejścia w życie nowego Kodeksu postępowania karnego albo przyspieszyć postępowanie w sprawie madryckich wycieczkowiczów z PiS, które – o czym przy okazji przypomniano – nadal trwa. A tak trzy prokuratury – w Łodzi, Olsztynie i Ostrowie Wielkopolskim zajmowały się jedną podsłuchaną rozmową, z której nic nie wynikało. Jeśli tak ma wyglądać ekonomika pracy prokuratury, to pod rządami nowej procedury karnej wypada życzyć powodzenia. Będzie wielka katastrofa. Prezydium Sejmu mogłoby natomiast uprościć wreszcie system rozliczania pieniędzy tak, aby poseł wiedział, że dostaje pewną pulę, którą może dowolnie dysponować.

Polityka 19.2015 (3008) z dnia 05.05.2015; Komentarze; s. 7
Oryginalny tytuł tekstu: "Dymisje i awanse"
Reklama