Kraj

Portret podwójny

Kampania czy nagonka? Ataki przeciwko prezydentowi Komorowskiemu przybierają różne formy – od chamskiego ryczenia na jego wiecach i spotkaniach (ostatnio dzielnie stawia czoła rozwrzeszczanej żulii) po czarny PR w pisowskich mediach. Jak to się robi? – zapyta ktoś, kto nigdy nie wrzeszczał na spotkaniu z kandydatem prawicy ani nie bierze do ręki „Gazety Polskiej”. Oto prosty przykład: bierzemy życiorysy Komorowskiego i Dudy, po czym wykazujemy, że pierwszy jest podejrzanym prościuchem z nizin społecznych, ten drugi zaś dziedziczy cnoty obywatelskie od pokoleń. W „Gazecie Polskiej” ukazały się obszerne opracowania na temat pochodzenia obu głównych kandydatów. Po ich lekturze nawet największy głąb nie będzie miał wątpliwości, na kogo oddać głos. Jak się robi czarny PR, pokazuje autor Artur Dmochowski.

Okazuje się, że obecny prezydent wcale nie pochodzi z tych dobrych Komorowskich (jakby to miało jakiekolwiek znaczenie), którzy wydali na świat prymasa Polski i dowódcę powstania warszawskiego, lecz z innego rodu używającego tego nazwiska, posługującego się herbem Dołęga i mającego „znacznie skromniejszą historię”. Podobnie jak badacze Antoniego Macierewicza (sprytnie schowanego na czas kampanii, żeby nie działał wyborcom na nerwy) odkryli zamach na prawdę smoleńską, tak badacze życiorysu prezydenta odkryli, że przodkowie Komorowskiego w XIX w. zaczęli posługiwać się nie swoim tytułem i herbem, „prawdopodobnie wyłudzając je od zaborców na podstawie sfałszowanych dokumentów”. Wynika z tego, że Bronisław Komorowski nie pierwszy w rodzinie posługuje się nienależnym mu tytułem, że współpracę z zaborcami ma w genach.

Komorowscy, z których wywodzi się prezydent, byli drobną szlachtą – wywodzi red.

Polityka 19.2015 (3008) z dnia 05.05.2015; Felietony; s. 102
Reklama