Pamięć Bartoszewskiego
Dziś pogrzeb Władysława Bartoszewskiego. Swoim życiem tworzył historię
„Tak się złożyło, że moje losy podczas okupacji dostarczyły kilku powodów – dość jednak ważkich, a i delikatnych z psychologicznego oraz historycznego właśnie punktu widzenia – dla których mogłem być później użyteczny w budowaniu kontaktów Polaków, a później i państwa polskiego, z Żydami i Niemcami” – mówił mi z błyskiem w oku na planie poświęconego mu dokumentu „Bartoszewski. Droga”. Ta sama zależność dotyczyła zresztą rodzimych dziejów – tu też z racji swojej biografii mógł nie tylko mówić rzeczy doniosłe, ale i wypowiadać się dosadniej niż inni.
Więzień Auschwitz przypomina
To, że był więźniem Auschwitz i autentycznie przeżywającym swoją wiarę katolikiem, ułatwiło mu – i to już w latach 60. ub. wieku – kontakty z chrześcijańskimi (zarówno katolickimi, jak i protestanckimi) organizacjami w Austrii i Niemczech (i zachodnich, i wschodnich). A poważne podejście do Dekalogu sprawia, że pomimo wojennych przejść angażuje się w ideę pojednania między obu narodami. Docenia choćby – wówczas jako jeden z nielicznych po każdej zresztą ze stron – wagę listu biskupów polskich do duchownych niemieckich, nazywanego potem od swej głównej myśli „Wybaczamy i prosimy o wybaczenie”.
Z kolei doświadczenia więźnia stalinizmu powodują, że sojusz w walce z komunizmem uznaje w tym czasie za ważniejszy niż spory dotyczące granicy na Odrze i Nysie. Dlatego jako jeden z niewielu Polaków rozumie postawę niemieckich chadeków (w tym Helmuta Kohla), którzy w epoce zimnej wojny nie chcą ostatecznie uznać zachodniej granicy Polski – zapewniają jednak w prywatnych rozmowach z ludźmi polskiej opozycji, że uczynią to natychmiast w razie upadku bloku radzieckiego.