Na to z pozoru proste pytanie odpowiedź jest coraz trudniejsza. Co miesiąc Główny Urząd Statystyczny publikuje dane o liczbie osób zarejestrowanych w urzędach pracy i wylicza stopę bezrobocia. W marcu była ona na poziomie 11,7 proc. (w lutym 12 proc.). Jednak również co miesiąc unijny urząd statystyczny Eurostat podaje dane dotyczące wszystkich krajów członkowskich. Według Eurostatu stopa bezrobocia w Polsce w lutym wynosiła 7,8 proc. Co ciekawe, Eurostat dostaje dane… z polskiego GUS. Jak wyjaśnić tę sprzeczność?
GUS liczy wszystkich mających w Polsce status bezrobotnego, a Eurostat tylko tych, którzy naprawdę szukali pracy w ciągu ostatnich czterech tygodni i są gotowi do jej podjęcia w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Kiedyś dane publikowane przez GUS i Eurostat były bardzo zbliżone, jednak od 2006 r. różnica między nimi zaczęła się powiększać, a teraz po raz pierwszy przekroczyła aż cztery punkty procentowe. Co to oznacza? – Większość osób zarejestrowanych jako bezrobotne, ale nie występujące w statystykach Eurostatu, to pracujący w szarej strefie – w Polsce i za granicą. Status oficjalnego bezrobotnego jest im potrzebny do uzyskania ubezpieczenia zdrowotnego – wyjaśnia dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. Poza tym są jeszcze ci, którzy mają status bezrobotnych, ale żadnej pracy nie szukają. Wybór metody liczenia bezrobotnych wpływa na ocenę naszej gospodarki. Bo jeśli wierzymy Eurostatowi, osób bez pracy jest w naszym kraju mniej niż 1,4 mln, a stopa bezrobocia spadła w ciągu ostatnich 10 lat z ponad 18 do niespełna 8 proc. A to daje nam wynik lepszy niż unijna średnia (obecnie ok.