Kraj

Botoks i legumina

Raz w roku, w maju, przyjeżdżam na Stadion Narodowy na targi książki – radosne święta nienasyconych.

Miałem szczęście podpisywać dla czytelników POLITYKI zbiór moich felietonów „Pies czyli kot”. Wszyscy prawie uważają, że to świetny, abstrakcyjny nadtytuł i że bardzo dużo mówi on o naszej politycznej codzienności. Skąd się wziął? W końcu zeszłego tysiąclecia Aleksander Bardini – jak sam mówił – został wynajęty przez prezesa TVP Mariana Terleckiego na stanowisko doradcy programowego. Ten właśnie doradca zlecił mi, żebym wymyślił jakiś kilkuminutowy i tani w realizacji cotygodniowy programik, oczywiście satyryczny. Tak powstało „Parę Interesujących Ewentualnie Spraw, czyli Komentarz Obywatela Tyma”. Ten tytuł pojawił się tylko przy pierwszym programie. Potem już był skrót z pierwszych liter – Pies czyli kot.

I teraz mój komentarz do tegorocznego maja. Miesiąc ten jest w Polsce jednym wielkim dniem świątecznym i pełną czarów nocą muzeów. W tym roku, niestety, zalewa to wszystko polityczny botoks pana Dudy i legumina kandydata na prezydenta, który jest jednocześnie prezydentem. Media, prasa, telewizje – matki nasze – wszystkie ociekają botoksem i leguminą. Botoks to po prostu jad kiełbasiany, który paraliżuje mięśnie. A mam wrażenie, że nie tylko. Gdy Andrzej Duda ogłasza za każdym razem, że realizuje testament Ojca Świętego, to ja przypuszczam, że równie dobrze mógłbym sobie zrobić zastrzyk z botoksu w głowę i ogłosić się realizatorem testamentu Aleksandra Fredry. Andrzej Duda wziął sobie na potrzeby kampanii wyborczej testament papieża, bo trudno zaatakować kogoś, kto się taką tarczą popisuje. Powinienem tu może wspomnieć coś o leguminie, ale wszyscy wiedzą, jak to smakuje.

Gdy podpisywałem „Psa czyli kota”, młody człowiek – jak mówił – wierny czytelnik POLITYKI, zapytał mnie lekko konfidencjonalnie: co teraz powinien zrobić prezydent Komorowski?

Polityka 21.2015 (3010) z dnia 19.05.2015; Felietony; s. 111
Reklama