Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Gość w Gościu

Czy jest normalne, żeby opozycja podsłuchiwała rząd, a nie odwrotnie?

W normalnym kraju to republikański prezydent Nixon podsłuchuje opozycyjnych demokratów w ich kwaterze Watergate, i z tego robi się afera na cały świat. Prezydent wylatuje w powietrze, w przenośni i dosłownie, śmigłowcem, który z Białego Domu odwozi go do Kalifornii. A u nas każą nam wierzyć, że jakiś trzeciorzędny biznesmen, blisko powiązany ze służbami, podsłuchuje cały rząd i robi to na własną rękę (hi, hi!). Podejrzenia ograniczają się do dwóch kelnerów i jednego czy dwóch kumpli. Do kogo ta mowa? Czy za podsłuchami stoją nasi republikanie, ich ludzie w służbach, obecni i dawni, przyjaciele, kombatanci, wspólnicy, także sympatycy w mediach? A niedorajdy reprezentujące państwo polskie nie potrafiły im przeszkodzić i nie potrafią ich wytropić.

Nasze (a raczej nie nasze) służby wyobrażam sobie jako przekładaniec, w którym są bakalie z różnych epok. Smutni panowie są lojalni wobec swoich protektorów, wspólników, wyznawców, współpracowników – byłych, obecnych lub spodziewanych po wyborach, a nie wobec państwa polskiego. Udało im się skompromitować państwo, które paplało w rzekomo czystych restauracjach, a teraz nie jest w stanie wskazać sprawców. Jaki kelner z biznesmenem bawiłby się w sączenie kompromitujących władzę taśm, rozciągnięte od wyborów prezydenckich do wyborów parlamentarnych? To wygląda na partactwo demokratów i robotę republikanów.

„W tym temacie” (cóż to za ohyda, Panie Bralczyk – ratuj Pan!), otóż w tej sprawie wyjątkowo przekonuje mnie mecenas Giertych, który mówi, że „mamy wiedzę” (a fuj, co to za żargon, Panie mecenasie, litości!

Polityka 30.2015 (3019) z dnia 21.07.2015; Felietony; s. 94
Reklama