Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wiosłować do marzeń

Mój „cmentarny” felieton, w którym wspomniałem o tym, jak często bywam na Powązkach, żegnając przyjaciół i kolegów, spotkał się z pewnym odzewem, ale wyłącznie wśród żywych.

W piątek znów byliśmy na cmentarzu, żegnając Wandę Sobczyńską – przyjaciółkę z Mazur i z POLITYKI. Po pogrzebie zastanawiałem się, czy w ogóle ma sens tracić siły na powrót do domu, skoro wiadomo, że to już nie oni odchodzą, to odchodzimy my. Z każdym odchodzi kawałek nas. Ilekroć odprowadzam kogoś na wieczny spoczynek, myślę sobie, jaka to głupota, że wszystkie te wyrazy miłości, przyjaźni, uznania padają wtedy, kiedy osoba zainteresowana nie może się nimi ucieszyć. Za życia człowiek nasłucha się tylu przykrości, że byłoby lepiej, gdyby wyrównywano je w porę, a nie po zamknięciu wieka. Wbrew zasadzie „o zmarłych dobrze albo wcale” uważam, że źle można mówić o ludziach, którzy już nie mogą tego usłyszeć, już nie czują bólu. Spiesz się mówić dobrze o ludziach, dopóki możesz wydać z siebie głos, bo możesz nie zdążyć.

Pewne poruszenie w naszym światku wywołała rozmowa Grzegorza Cydejko z Mariuszem Walterem w piśmie „Forbes”. Ku mojemu zgorszeniu Walter mówi, że jest to prawdopodobnie jego „ostatni wywiad prasowy, dlatego może powiedzieć, co leży mu na wątrobie”. – Panie Walter – powiem jak stary rabin – pan się zastanów, co pan mówisz! Ostatni? Pan zapomnij tego słowa! Kiedy w 1950 r. wracaliśmy z Niemiec do Polski, jechaliśmy ciężarówką przez Bramę Brandenburską. Ciekaw byłem, czy ciężarówka zmieści się pomiędzy filarami. „Ostatni raz w życiu przejeżdżamy przez Bramę Brandenburską” – powiedziałem. No, ale ja miałem wtedy 12 lat i już nie zliczę, ile razy przejechałem potem przez tę bramę.

Polityka 37.2015 (3026) z dnia 08.09.2015; Felietony; s. 102
Reklama