„Na dzień dzisiejszy” (a fe!), „na ten moment” (a fe!), czyli aktualnie (a fe!), jestem na wakacjach, daleko, Polski nie widzę ani nie słyszę, ale mam ją ze sobą.
Nie, nie jestem takim megalomanem i pozerem, żebym ogłaszał, jak miłuję ojczyznę, że bez niej się nie ruszam, że Polskę mam w sobie. Takie nadęte recytacje zostawiam zawodowym patriotom. Mam Polskę raczej przy sobie albo przed sobą, na przykład kiedy czytam książkę Marcina Kołodziejczyka „Dysforia. Przypadki mieszczan polskich”. Trudne słowo ta dysforia? Trudne, ale warto sprawdzić. Jak mówił Marian Grydzewski, słynny redaktor „Wiadomości Literackich”: „Ja wiem, że »Odę do młodości« napisał Słowacki, ale przed oddaniem do druku zawsze sprawdzam”.
Polityka
38.2015
(3027) z dnia 15.09.2015;
Felietony;
s. 94