Na pogrzebie swojego ojca Małgorzata Wassermann (rocznik 1978) musiała widzieć transparent z napisem: „Mam nadzieję, że spuściznę po Zbigniewie Wassermannie przejmie Zbigniew Ziobro”. Dziś jest pierwsza na krakowskiej liście PiS do Sejmu, a Ziobro ostatni w Kielcach. Ona mandat poselski ma w kieszeni, a przy Nowogrodzkiej mówią, że prezes szykuje ją na szefową resortu sprawiedliwości. Jest jednoznacznie kojarzona z frakcją przeciwną Ziobrze, choć to Ziobro kiedyś polecił Kaczyńskiemu krakowskiego prokuratora Zbigniewa Wassermanna, po latach ministra, koordynatora służb specjalnych w rządach PiS.
Polecę na Księżyc
Wdowa po Zbigniewie Wassermannie, inaczej niż inne smoleńskie wdowy, oddała publiczne pole córce. Widać, że Małgorzata wzięła na siebie wielki ciężar. Ci, którzy ją znają, wcale się nie dziwią, bo była z ojcem bardzo emocjonalnie związana, ale niektórych przeraża jej radykalizm. „Hipoteza zamachu jest prawdopodobna. Bardzo. Wiedzą o tym ci, którzy – tak jak ja – mają dostęp do akt śledztwa. (…) Sądzę, że poważnie bierze ją pod uwagę także Donald Tusk” – mówiła Bogdanowi Rymanowskiemu w ich wspólnej książce „Zamach na prawdę”, która ukazała się na dwa dni przed piątą rocznicą katastrofy.
Jest zdeterminowana: „Jestem gotowa polecieć nawet na Księżyc, by wyjaśnić tę katastrofę”. Niedługo po 10 kwietnia 2010 r. mówiła: „Kiedy dowiem się prawdy, wycofam się i zajmę się swoim życiem”. Pytana trzy lata temu przez dziennikarza, czy chciałaby się mocniej zaangażować w politykę, mówiła: „To jest ostatnia rzecz, na którą miałabym ochotę”.